W mieszczącej 10 tysięcy widzów Sears Center Arena w Hoffman Estates będzie wielu polskich kibiców. Prawdopodobnie więcej niż Amerykanów, więc nie wiadomo, kto tak naprawdę gra u siebie.
Mistrzowie olimpijscy z Pekinu mają świadomość, że odpadną z rywalizacji o awans do turnieju finałowego Ligi Światowej, jeśli przegrają oba mecze. A Polacy, jeżeli chcą zająć w swojej grupie drugie miejsce, za Brazylią, powinni te spotkania wygrać.
– Wy jesteście w znacznie lepszej sytuacji, awans do finałów macie zapewniony, a my walczymy o przetrwanie – mówi William Priddy, motor napędowy amerykańskiej drużyny.
Zespół USA zagra z Polską w najsilniejszym składzie.
Z Priddym, Claytonem Stanleyem, Matthew Andersonem i dwójką znakomitych środkowych: Davidem Lee i Ryanem Millarem. Do drużyny wrócili Sean Rooney i rozgrywający Kevin Hansen.
Trener Alan Knipe twierdzi, że oba zespoły są w lepszej formie niż na początku rozgrywek. W Łodzi Polacy wygrali 3:0, by dzień później przegrać 0:3.
Amerykanie pokonali ostatnio Brazylię, z którą wcześniej Polacy walczyli punkt za punkt, ale oba mecze przegrali. Trener Andrea Anastasi ma Bartosza Kurka, najlepiej punktującego zawodnika Ligi Światowej, i najlepszego obrońcę Krzysztofa Ignaczaka, a Knipe Stanleya, który posyła serwisowe bomby z szybkością 120 km/godz., i Priddy'ego.
Polacy bez względu na wynik zagrają w finale LŚ w Gdańsku (6 – 10 lipca). Amerykanie mogą wywalczyć awans tylko na boisku.
Transmisje meczów USA – Polska 17 i 18 czerwca o godz. 2 w Polsacie Sport