Schemat na ogół się powtarzał: na początku sielanka (przynajmniej dla mediów i fanów), potem informacje pojawiające się nieoficjalnie, że coś w drużynie nie gra, następnie wiele dramatycznych decyzji i ostrych słów.
Siatkarki były wyrzucanie z kadry i z niej rezygnowały, były dymisje, awantury i oskarżenia, bo kiedy już dochodziło do konfliktów, każda ze stron okopywała się na swoich pozycjach.
Nieważne, czy trenerem był Andrzej Niemczyk, Jerzy Matlak, Marco Bonitta czy Piotr Makowski. Prędzej niż później jakaś awantura wybuchała. Czy te konflikty były rozwiązywane najlepiej, jak to było możliwe, dla dobra polskiej siatkówki? Różnie z tym bywało, zwykle kończyło się dymisją trenera.
Brak szansy i czasu
Pierwszy złoty medal mistrzostw Europy pod wodzą Andrzeja Niemczyka Polki zdobyły w 2003 roku. Dwa lata później sukces udało się powtórzyć. Kibice i dziennikarze zaczęli nazywać drużynę Złotkami. Piękne, uśmiechnięte kobiety, charyzmatyczny trener – na zewnątrz było idealnie, ale pierwszy konflikt wybuchł, jeszcze zanim zespół zdobył drugie złoto.
– Każdy trener inaczej różne sprawy załatwia. Jeden za spóźnienie/zaspanie da karę, inny wyrzuci, a inny usprawiedliwi i pomoże nadrobić trening – wspomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Małgorzata Niemczyk, córka trenera, która wczoraj składała przyrzeczenie poselskie.