Sporu wokół obsadzenia wakatów sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym nie traktujemy wyłącznie jako walki o personalny kształt tego organu. Kryzys uzewnętrznił pewną koncepcję władzy politycznej, a wyraził ją prezydent Duda w telewizyjnym orędziu z 3 grudnia 2015. W prezydenckim orędziu mogliśmy usłyszeć kluczowe słowa: „Aby zakończyć niepotrzebne waśnie podważające autorytet najważniejszych instytucji państwa polskiego, stojąc na straży konstytucji i ciągłości władzy państwowej, postanowiłem odebrać przysięgę od sędziów wybranych wczoraj. Kierowałem się przy tym wolą nowo wyłonionego Sejmu, w którym Polacy pokładają tak ogromną nadzieję na naprawę Rzeczypospolitej" (za: Prezydent.pl).
W tym zdaniu znajdujemy ideowe korzenie wizji państwa i prawa, na którą składają się: 1) teoria suwerenności Jeana-Jacques'a Rousseau; 2) teoria „władzy neutralnej" Benjamina Constanta; 3) nauka o konstytucji Carla Schmitta. Wszystkie te wizje harmonijnie mogą łączyć się w spójną doktrynę polityczno-prawną.
Suwerenność narodu
Inspirację nauką Jeana-Jacques'a Rousseau dostrzegamy w zdaniu „Kierowałem się (...) wolą nowo wyłonionego Sejmu, w którym Polacy pokładają tak ogromną nadzieję na naprawę Rzeczypospolitej". Innymi słowy, suwerenem w państwie jest naród, który ceduje mocą aktu wyborczego pełne uprawomocnienie legislacyjne na Sejm RP, który – działając w imię suwerena – posiada pełnię władzy ustawodawczej. W tej wizji wola Narodu stoi ponad poszczególnymi postanowieniami konstytucyjnymi. Jeżeli suweren mówi „chcę", to ani TK, ani inny organ państwa nie może mu odpowiedzieć: „nie możesz, gdyż twoja wola jest niezgodna z konstytucją lub ustawami". Dzieje się tak dlatego, że legitymizację władzy sądowej stanowi tylko i wyłącznie delegacja od narodu-suwerena. Dlatego sąd, którego władza nie wyrasta z samej siebie, lecz z delegacji suwerena, nie ma uprawnienia do blokowania woli tegoż. Jest to klasyczna konstrukcja wyrastająca z myśli Rousseau, który przeniósł na lud starą monarchistyczną teorię, że „monarcha jest mówiącym prawem". A naród przelał swoje kompetencje na parlament bezpośrednio, w wyborach powszechnych, natomiast sędziowie sądu konstytucyjnego nie otrzymali mandatu zaufania bezpośrednio od narodu, są tylko delegatami delegatów. Sejm jest bezpośrednią hipostazą narodu, gdy sędziowie są hipostazą hipostazy, refleksem refleksu suwerena.
Władza neutralna
Modyfikację roussoizmu stanowi teza, że suweren/naród ceduje władzę nie tylko na parlament, ale i na prezydenta. W orędziu prezydenckim odnajdujemy, choć niewyrażone expressis verbis, założenie wskazujące, że to właśnie prezydent jest tym, który rozstrzyga o sporach między Sejmem a TK. Bo on także pochodzi z wyborów powszechnych, czyli z bezpośredniej woli narodu/suwerena, reprezentując państwo jako całość, „stojąc na straży (...) ciągłości władzy państwowej". Jest personalizacją suwerena, rozstrzygającą spory między jego innymi organami. Koncepcja ta została po raz pierwszy w okresie tzw. restauracji we Francji ujęta przez Benjamina Constanta w postaci pojęcia „władzy neutralnej" (pouvoir neutre).
Od Carla Schmitta pochodzi z kolei założenie, że prezydent „stoi na straży konstytucji". Polski ustrojodawca w art. 126 ust. 2 Konstytucji RP z 1997 r. wskazał co prawda, że „Prezydent RP czuwa nad przestrzeganiem konstytucji", lecz dotychczasowa praktyka nakazywała traktować to postanowienie jako miły dla oka ozdobnik, raczej niekryjący w sobie głębszej treści normatywnej. U niemieckiego konstytucjonalisty nauka, o której piszemy, określana była mianem „obrońcy konstytucji" (Hüter der Verfassung) i polegała na przekonaniu, że właściwym obrońcą ducha konstytucji nie jest jakaś instytucja sądowa, lecz prezydent pochodzący z powszechnych wyborów, w ręce którego naród przelał swoją suwerenność, czyniąc go swoim reprezentantem z pełnymi pełnomocnictwami, aby bronić republikańskiej formy rządów. Schmitt nie wierzył, że pozbawiony władzy nad armią, policją i służbami sąd może uratować istniejący ustrój w razie zagrożenia rewolucyjnego lub wojny domowej.