Panie sędzio, brał pan udział w tzw. aferze hejterskiej? W najnowszej jej odsłonie pana nazwisko dość często się powtarza. W związku z tym 14 sędziów SO w Rzeszowie wzywa pana jako prezesa tego sądu do dymisji. Co pan na to? Proszę o jednoznaczną odpowiedź.
Pytanie o rzekomą aferę hejterską było oczywiste, ale zmartwię panią redaktor, jako sędzia nie odnoszę się do rewelacji medialnych. Dziwię się, że w polskich sądach orzekają sędziowie, którzy kształtują swoje wyobrażenie o zdarzeniach na bazie informacji z mediów. Sędzia „zdanie” wyrabia sobie na podstawie dowodów, a jeśli jest inaczej, to pozostaje przyjąć to do wiadomości z wielkim smutkiem. Do wyjaśniania konkretnych spraw są powołane odpowiednie organy państwa i należy im pozwolić działać. Zresztą według mojej wiedzy zapadły już pierwsze prawomocne rozstrzygnięcia. Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że nigdy nie uczestniczyłem w żadnych grupach, które miały mieć charakter im przypisywany. Zadane pytanie należy do tych z kategorii „a kiedy ostatnio bił pan żonę?”.
„Najnowsza odsłona”, jak ją pani określiła, nie wnosi niczego nowego, jest jedynie odgrzewaniem pewnych tematów w odpowiednich dla konkretnych redakcji terminach. W mojej ocenie korelacja czasowa z okresem wyborów na kolejną kadencję KRS stanowi wystarczającą odpowiedź na to pytanie. Jestem przekonany, że w najbliższych dniach pojawią się kolejne negatywne przekazy wobec sędziów, którzy uważają, że sądownictwo wymaga głębokiej reformy. Także nie dziwią mnie opublikowane dwa dni temu wyniki badań ogólnoświatowych, że 29 proc. badanych uznaje, że informacje medialne są nierzetelne i stronnicze.
Czytaj więcej
Niedawny wyrok związany ze sprawą niesławnej afery hejterskiej nie jest ani dobry dla wolności słowa, ani dla odwagi ludzi mediów czy sygnalistów. Ale sąd ma rację: jest pożądane ujawnianie okoliczności towarzyszących skandalowi, zamiatanemu pod ministerialne dywany.
A co z żądaniem dymisji?