Ostatni dzień ścigania, mimo zapowiedzi organizatorów, nie przysporzył nikomu dużych problemów. I nie przyniósł zmian w walce o zwycięstwo. Klasyfikację aut wygrał Hiszpan Carlos Sainz, wśród motocyklistów najlepszy był Amerykanin Ricky Brabec, a na quadzie triumfował Chilijczyk Ignacio Casale.
To właśnie rywalizacja quadowców przyniosła polskim kibicom najwięcej radości. Nasi zawodnicy wygrali trzy etapy z rzędu. W środę najszybszy był Kamil Wiśniewski, w czwartek Sonik, a w piątek Arkadiusz Lindner.
- W 2009 roku powiedziałem w Buenos Aires do kamery, że nie wiem, czy dojadę do mety rajdu, czy przetrwam pierwszy dzień, ale mój start w Dakarze ma być zachętą dla innych quadowców z Polski i ma przetrzeć dla nich szlaki - przypomina Sonik. - Jestem bardzo zadowolony i dumny, że teraz jesteśmy w czołówce i wygrywamy odcinki! To wielka satysfakcja.
Triumfator Dakaru 2015 ukończył ósmy rajd w karierze. Za każdym razem zajmował miejsce w pierwszej piątce. Nie zdobył wprawdzie kolejnej statuetki Beduina, ale z Arabii i tak przywiezie nagrodę - „Qiddiya Trophy” za zwycięstwo na dodatkowym, 13-kilometrowym odcinku specjalnym. O sekundę pokonał Manuela Andujara z Argentyny.
- To był bardzo techniczny przejazd po głazach i kamieniach, wzdłuż kilkumetrowych rozpadlin w okolicznych kanionach. Czas nie liczył się już do klasyfikacji generalnej, ale każdy musiał pokonać tę trasę, żeby ukończyć rajd - opowiadał krakowianin. - Wszyscy moi konkurenci są o 20 lat młodsi i pewnie 20 kg lżejsi. To oznacza, że na skałach i kamieniach uderzają o podłoże z mniejszą energią, więc ich jazda jest bezpieczniejsza. Na prostych też zyskują na prędkości ze względu na mniejszy ciężar. Dlatego wygranie „Qiddiya Trophy” oraz jedenastego etapu, który był pustynny, wydmowy i wymagał dobrej techniki jazdy, dają mi szczególną satysfakcję.