Dakar: hat trick polskich quadowców

Arkadiusz Lindner wygrał ostatni etap rajdu w Arabii Saudyjskiej. Rafał Sonik po raz piąty w historii na podium Dakaru.

Aktualizacja: 17.01.2020 20:28 Publikacja: 17.01.2020 20:25

Dakar: hat trick polskich quadowców

Foto: materiały prasowe

Ostatni dzień ścigania, mimo zapowiedzi organizatorów, nie przysporzył nikomu dużych problemów. I nie przyniósł zmian w walce o zwycięstwo. Klasyfikację aut wygrał Hiszpan Carlos Sainz, wśród motocyklistów najlepszy był Amerykanin Ricky Brabec, a na quadzie triumfował Chilijczyk Ignacio Casale.

To właśnie rywalizacja quadowców przyniosła polskim kibicom najwięcej radości. Nasi zawodnicy wygrali trzy etapy z rzędu. W środę najszybszy był Kamil Wiśniewski, w czwartek Sonik, a w piątek Arkadiusz Lindner.

- W 2009 roku powiedziałem w Buenos Aires do kamery, że nie wiem, czy dojadę do mety rajdu, czy przetrwam pierwszy dzień, ale mój start w Dakarze ma być zachętą dla innych quadowców z Polski i ma przetrzeć dla nich szlaki - przypomina Sonik. - Jestem bardzo zadowolony i dumny, że teraz jesteśmy w czołówce i wygrywamy odcinki! To wielka satysfakcja.

Triumfator Dakaru 2015 ukończył ósmy rajd w karierze. Za każdym razem zajmował miejsce w pierwszej piątce. Nie zdobył wprawdzie kolejnej statuetki Beduina, ale z Arabii i tak przywiezie nagrodę - „Qiddiya Trophy” za zwycięstwo na dodatkowym, 13-kilometrowym odcinku specjalnym. O sekundę pokonał Manuela Andujara z Argentyny.

- To był bardzo techniczny przejazd po głazach i kamieniach, wzdłuż kilkumetrowych rozpadlin w okolicznych kanionach. Czas nie liczył się już do klasyfikacji generalnej, ale każdy musiał pokonać tę trasę, żeby ukończyć rajd - opowiadał krakowianin. - Wszyscy moi konkurenci są o 20 lat młodsi i pewnie 20 kg lżejsi. To oznacza, że na skałach i kamieniach uderzają o podłoże z mniejszą energią, więc ich jazda jest bezpieczniejsza. Na prostych też zyskują na prędkości ze względu na mniejszy ciężar. Dlatego wygranie „Qiddiya Trophy” oraz jedenastego etapu, który był pustynny, wydmowy i wymagał dobrej techniki jazdy, dają mi szczególną satysfakcję.

Z czterech polskich quadowców do mety tegorocznego Dakaru nie dotarł tylko Paweł Otwinowski. Drugi z debiutantów Arkadiusz Lindner był 12., a Kamil Wiśniewski piąty - to najlepszy wynik wśród zawodników Orlen Team.

- Czuję się na tyle dobrze, że mógłbym się ścigać jeszcze przez tydzień, musielibyśmy tylko włożyć dużo pracy w quada, żeby móc rywalizować z innymi, osiągać dobre prędkości i podnieść jego wytrzymałość. Na Dakarze trzeba mieć dużo szczęścia, bo teoretycznie silnik mojego quada mógł ulec wczoraj usterce, przez co dziś nie pojawiłbym się na starcie ostatniego etapu - zaznacza Wiśniewski.

Zadowolony z Arabii wraca także motocyklista Maciej Giemza. W piątek osiągnął najlepszy rezultat w historii swoich startów - dziewiąte miejsce na etapie dało mu jednocześnie awans na 17. lokatę w klasyfikacji generalnej. Tak wysoko w Dakarze jeszcze nie był.

- Ukończenie pierwszego Dakaru w Arabii Saudyjskiej to bardzo cenne doświadczenie biorąc pod uwagę kolejne edycje, które się tu odbędą. Na ostatnim odcinku czułem się bardzo dobrze, jechałem w grupie kilku szybkich zawodników, przez większą część odcinka znajdowałem się w okolicy piątej pozycji, pod koniec trochę zwolniłem, ale i tak osiągnąłem swój najlepszy rezultat - podsumował Giemza.

W czołowej dwudziestce uplasowały się również dwie załogi samochodowe Orlen Team: Martin Prokop i Viktor Chytka na miejscu 12., Kuba Przygoński i Timo Gottschalk na 19.

- To był bardzo długi i wyczerpujący rajd, tym bardziej cieszymy się, że dojechaliśmy do mety. Nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszej postawy, mieliśmy po drodze kilka problemów na etapach, liczyliśmy na lepszy rezultat. Na kilku szybkich odcinkach specjalnych nie byliśmy w stanie na równi rywalizować z innymi kierowcami, mieliśmy kłopot z osiągnięciem pełnej prędkości naszego samochodu. Skupiamy się na poprawie tego elementu pod kątem przyszłorocznego Dakaru, bo wygląda na to, że jest to kluczowe w osiąganiu dobrych rezultatów - ocenił Prokop.

O kolejnym Dakarze myśli też już Przygoński: - Teren jest bardzo ciekawy i fajny, mamy tutaj powrót do prawdziwego pustynnego rajdu. Myślę, że jeśli w kolejnych latach w organizację włączą się sąsiednie kraje, to będzie jeszcze lepiej. Nieco zaskoczyły nas niskie temperatury, ale to będzie dla nas nauczka na przyszłość, w kolejnych latach będziemy na to przygotowani.

Trzecie miejsce w klasie seryjnych aut UTV wywalczyli Maciej Domżała i Rafał Marton. - Znam takich zawodników którzy potrafią pisać eseje o niczym, ale ja nie potrafię opisać tego uczucia. To jedna z takich chwil, dla których warto żyć i które warto wspominać kiedy jest człowiekowi ciężko. Nie wiem, jak opisać te emocje, ale warto było katować się przez dwa tygodnie - skomentował Marton.

Swój pierwszy Dakar, mimo poważnych awarii, ukończyli Aron Domżała i Maciej Marton (na 30. pozycji). - Nasz start miał swoje plusy. Pięć razy byliśmy na etapowym podium, jeden oes wygraliśmy. Ale liczyliśmy na więcej. Na pewno trzeba się będzie zastanowić, co poszło nie tak. Teraz wiemy, że aby zapracować na dobry wynik w Dakarze, musi się złożyć wiele czynników. Jeżeli chcielibyśmy przyjechać za rok, to na pewno lepiej się przygotujemy - zapowiada Domżała.

Ostatni dzień ścigania, mimo zapowiedzi organizatorów, nie przysporzył nikomu dużych problemów. I nie przyniósł zmian w walce o zwycięstwo. Klasyfikację aut wygrał Hiszpan Carlos Sainz, wśród motocyklistów najlepszy był Amerykanin Ricky Brabec, a na quadzie triumfował Chilijczyk Ignacio Casale.

To właśnie rywalizacja quadowców przyniosła polskim kibicom najwięcej radości. Nasi zawodnicy wygrali trzy etapy z rzędu. W środę najszybszy był Kamil Wiśniewski, w czwartek Sonik, a w piątek Arkadiusz Lindner.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata