- Ten rok znacząco zmienił nasze postrzeganie rzeczywistości i przeformułował priorytety. Serce ciągnie mnie Dakar, mam ogromny głód ścigania, ale rozsądek każe zostać. Pasja musi tym razem zejść na drugi plan i poczekać na bardziej sprzyjające okoliczności - mówi Sonik.

Dziewięciokrotny triumfator Pucharu Świata zauważa, że w tym roku start w Dakarze to szczególnie ryzykowna inwestycja. Protokół bezpieczeństwa zakłada, że jeśli którykolwiek z członków zespołu będzie mieć pozytywny wynik testu na Covid-19, zdyskwalifikowany zostanie cały team.

- Oczywiście rajd, podobnie jak Tour de France, będzie odbywać się w „bańce”, do której nie będzie mieć wstępu nikt nieprzebadany, jednak ryzyko jest zbyt duże. Przedyskutowaliśmy różne możliwe scenariusze z moim zespołem i doszliśmy do wniosku, że to zdecydowanie za wiele niewiadomych oraz czynników, na które nie mamy wpływu. A w obecnych warunkach gospodarczych byłaby to po prostu nieodpowiedzialna decyzja - podkreśla krakowianin, który od dwunastu lat sam finansuje swoje starty.

- Obecny okres jest bardzo trudny dla branży centrów handlowych, a ja muszę mieć na uwadze nie tylko swoje ambicje sportowe, ale również przyszłość ludzi, którzy na mnie polegają. Czuję się za nich odpowiedzialny, więc muszę na jakiś czas zrezygnować z realizowania swoich pasji, bo najważniejsze jest obecnie ich zdrowie oraz bezpieczeństwo.