Znane nazwisko może otwierać drzwi do kariery, ale bywa też ciężarem. W przypadku 21-letniego Micka sytuacja jest szczególnie skomplikowana. Nie tylko jest synem do niedawna najbardziej utytułowanego kierowcy wszech czasów, ale do tego jego ojciec od prawie siedmiu lat jest starannie ukrywany przed światem po wypadku narciarskim.
Rodzina nie ujawnia żadnych informacji na temat jego stanu, a Mick – który towarzyszył ojcu podczas feralnej wyprawy we francuskie Alpy – od lat obraca się w środowisku, z którym „Schumi" był przez całe życie związany i które pragnie jakichkolwiek wieści o dawnym mistrzu.
Ojcowie górą
Rzadko się zdarza, by synowie znanych kierowców byli bardziej utalentowani niż ojcowie. W Formule 1 sukcesy porównywalne z ojcami odnieśli tylko Damon Hill (jeden tytuł mistrza świata, a ojciec Graham – dwa) i Nico Rosberg (jedno mistrzostwo, podobnie jak ojciec Keke). Jacques Villeneuve nie może się porównywać z tatą, bo Gilles zginął na torze, zanim zdążył w pełni rozwinąć skrzydła.
W rodzinnych klanach Andrettich czy Fittipaldich młodzież co najwyżej zbliżała się do dokonań seniorów. Podobnie było z synami Nikiego Laudy czy Nigela Mansella, którzy przygody z wyścigami kończyli wcześnie i bez sukcesów. Bruno Senna, siostrzeniec Ayrtona – namaszczony przez wuja jako większy od niego talent – został odsunięty przez rodzinę od wyścigów po tragicznej śmierci brazylijskiej legendy. A gdy wrócił za kierownicę, nie odzyskał już czasu straconego na przymusowym rozbracie ze ściganiem. Dostał się co prawda do Formuły 1, ale świata nie zawojował.
Młody Schumacher początkowo próbował unikać rozgłosu. Ojciec wolał zresztą, by zainteresował się raczej golfem niż wyścigami. Jednak skoro starsza o dwa lata siostra Gina-Maria poszła w ślady matki – Corinna była mistrzynią Europy w ujeżdżeniu w stylu western – to Mick ostatecznie też postawił na konie, ale mechaniczne.