Formuła 1: Co uratowało Grosjeana? Komora przetrwania

Przy okazji wypadku podczas Grand Prix Bahrajnu jeszcze raz się okazało, że kierowcy są dobrze chronieni. Francuz Romain Grosjean wyszedł z płonącego bolidu Haas z niewielkimi obrażeniami.

Aktualizacja: 30.11.2020 22:45 Publikacja: 30.11.2020 19:13

Romain Grosjean w szpitalu po wypadku

Romain Grosjean w szpitalu po wypadku

Foto: Twitter Haas F1 Teamelo

Zgodnie z procedurami realizatorzy transmisji telewizyjnej nie pokazywali powtórek ani ujęć z miejsca wypadku, dopóki nie otrzymali informacji, że ani kierowcy, ani żadnej z przebywających w pobliżu osób nic poważnego się nie stało.

Samochód Grosjeana po ostrej przepychance na początku wyścigu wypadł z toru na prostym odcinku, gdzie nikt się tego nie spodziewał. Pobocze w tym miejscu jest wąskie, zatem jest mniej miejsca na wytracenie prędkości i nie ma dodatkowych zabezpieczeń w postaci stosów opon czy energochłonnych barier TecPro. Bolid wbił się w nieosłoniętą, stalową barierę pod kątem około 45 stopni. Natychmiast odpadła cała tylna część – silnik i układ przeniesienia napędu – i zapłonęła benzyna wyciekająca z rozerwanego układu paliwowego.

Główny zbiornik prawdopodobnie pozostał nienaruszony, bo eksplozja ponad 100 kilogramów znajdującego się tam paliwa miałyby znacznie groźniejsze skutki. Zapaliły się za to inne elementy, jak baterie z systemu odzyskiwania energii. Oderwany przód bolidu z kierowcą wklinował się pomiędzy rozerwane elementy bariery.

Co uratowało Grosjeana? Stosowany w F1 od 2018 roku pałąk chroniący kokpit osłonił głowę zawodnika przed uderzeniem o barierę. Podtrzymujący głowę i kark system HANS pomógł wytrzymać przeciążenie. Niepalny kombinezon i bielizna oraz kask wytrzymujący 800 stopni Celsjusza zabezpieczyły kierowcę przed płomieniami. Konstrukcja kadłuba, zwanego komorą przetrwania, też spełniła swoje zadanie.

Wokół niej wszystko może zostać zgniecione, ale otulający ciało zawodnika kokon musi go chronić przed energią uderzenia i płomieniami. Grosjean nie stracił przytomności, udało mu się rozpiąć pasy i wydostać się z kokpitu (to wytrenowany element, zgodnie z przepisami kierowca musi potrafić uciec z samochodu w 7 sekund). Francuz spędził w płomieniach 28 sekund, ale poza oparzeniami obu dłoni nie odniósł żadnych obrażeń.

10 sekund po uderzeniu przy miejscu kraksy zatrzymał się samochód medyczny, który pokonuje za plecami całej stawki przynajmniej część pierwszego okrążenia. Jego załoga razem z obecnymi na miejscu wypadku porządkowymi pomogła Grosjeanowi wydostać się z piekła. Ludzie dorównali technice – rzadko muszą wkraczać do takich akcji, ale gdy już pojawiła się konieczność, zareagowali wzorowo.

Każdy aspekt wypadku zostanie przeanalizowany. Tym razem wnioski można wyciągać bez płacenia najwyższej ceny – a nie zawsze tak bywało. Samochód medyczny wprowadzono po karambolu na starcie do GP Włoch 1978, po którym zmarł Ronnie Peterson. Po śmiertelnych wypadkach Rolanda Ratzenbergera i Ayrtona Senny (Imola 1994) poprawiono ochronę kierowcy w kokpicie (wyższe ścianki, testy zderzeniowe) i warunki na torach (szersze pobocza, lepsze bariery). Po tragediach spowodowanych uderzeniem kierowcy w głowę oderwanym kołem czy częściami innego bolidu wprowadzono pałąk chroniący kokpit.

System HANS, który uratował Roberta Kubicę po kraksie w GP Kanady 2007, został chłodno przyjęty przez kierowców, podobnie było z pałąkiem, narzekano na estetykę i zerwanie z tradycją odsłoniętych kokpitów.

Jednym z przeciwników był Grosjean, który po wypadku przyznał, że gdyby nie ochrona kokpitu, to nie wyszedłby cało z wypadku. Francuz opuści co najmniej jeden wyścig, być może nie wróci na finał sezonu za dwa tygodnie w Abu Zabi, ale przeżył kraksę, która jeszcze trzy lata temu mogła skończyć się śmiercią.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.

Zgodnie z procedurami realizatorzy transmisji telewizyjnej nie pokazywali powtórek ani ujęć z miejsca wypadku, dopóki nie otrzymali informacji, że ani kierowcy, ani żadnej z przebywających w pobliżu osób nic poważnego się nie stało.

Samochód Grosjeana po ostrej przepychance na początku wyścigu wypadł z toru na prostym odcinku, gdzie nikt się tego nie spodziewał. Pobocze w tym miejscu jest wąskie, zatem jest mniej miejsca na wytracenie prędkości i nie ma dodatkowych zabezpieczeń w postaci stosów opon czy energochłonnych barier TecPro. Bolid wbił się w nieosłoniętą, stalową barierę pod kątem około 45 stopni. Natychmiast odpadła cała tylna część – silnik i układ przeniesienia napędu – i zapłonęła benzyna wyciekająca z rozerwanego układu paliwowego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata