Robert Kubica: Noc, zmęczenie i tłok

Robert Kubica przed startem w Daytona: największe wyzwanie to sen w trakcie wyścigu.

Aktualizacja: 29.01.2021 19:26 Publikacja: 28.01.2021 18:46

Robert Kubica

Robert Kubica

Foto: AFP

Skąd pomysł na rozpoczęcie roku od startu w 24h Daytona?

Możliwość startu w Daytonie pojawiała się już od kilku lat, ale były inne priorytety. W tym roku to się zmieniło także dlatego, że wyścigi długodystansowe potencjalnie mogą być moim wyborem. Przyjechałem tutaj sprawdzić, jak to wszystko wygląda. Specjalnie startuję w kategorii LMP2, która ściga się w Europie. Dawniej miałem ofertę startu w prototypach amerykańskich, które zresztą poza paroma rzeczami znacznie się nie różnią od LMP2 i bazują na tych samochodach. Przyjazd tutaj to dla mnie nowe doświadczenie, sprawdzenie pewnych elementów – jak to wszystko wygląda. Nie mówię tutaj o jeździe samym autem, ale o charakterystyce takich wyścigów. Fakt, raz już startowałem w wyścigu 24-godzinnym, ale w klasie GT3 i nasza jazda skończyła się w miarę wcześnie. Jest dużo aspektów takich zawodów, które kierowca musi poznać. Trzeba po prostu się tu zjawić, żeby zobaczyć, jak to wygląda i przeżyć to doświadczenie. Głównym powodem mojego startu jest sprawdzenie, jak to wszystko wygląda.

Czyli takie przetarcie przed czymś, co mógłby pan robić regularnie?

Możliwe. W Europie jest mało kategorii, w których możesz się ścigać tak, jak  jestem przyzwyczajony: autami z dociskiem, bardziej przypominającymi Formułę 1 niż samochody GT lub turystyczne. Bardzo dobre auta były w DTM, ale niestety jak wszyscy wiemy ta seria poszła w kierunku aut GT3. Tak naprawdę w Europie możliwość ścigania się takimi pojazdami poza Formułą 1 dają prototypy LMP [oraz istniejąca od tego sezonu kategoria Hypercar]. Oczywiście nie są to wyścigi sprinterskie, tylko długodystansowe – gdzie najważniejszym wyścigiem jest Le Mans. Wiadomo, że każdy wyścig ma taki sam cel, czyli jak najszybsze dojechanie od punktu A do punktu B, ale w wyścigu długodystansowym dużo więcej może się zdarzyć i automatycznie podejście kierowcy musi być inne. Dzielisz kokpit ze swoimi partnerami zespołowymi, to też jest coś nowego. Głupi przykład, ale to jest tak, jakbyś zawsze spał w jednoosobowym pokoju i nagle znalazł się w czteroosobowym – kto pierwszy idzie rano do łazienki? To proste porównanie, ale chodzi o to, że w takich rzeczach, jak ustawienia [samochodu], musisz iść na kompromis. Z reguły jest tak, że w cudzysłowie „pomagasz” temu kierowcy, który ma najmniej doświadczenia lub jest najwolniejszy, bo w jego przypadku jest największy margines do zyskania.

Jak wygląda zatem podejście do startu na Daytonie i szanse ekipy High Class?

Moje podejście na ten weekend jest dosyć proste. Chodzi o to, żeby jechać w miarę równo i dbać o opony. Oczywiście mając mało jazdy za sobą i małe doświadczenie w tej kategorii, tak naprawdę nie wiesz, jak to będzie wyglądało, kiedy będziesz jechał przez godzinę czy dwie. Dowiem się dopiero jak wsiądę do auta. Mam też małe doświadczenie w jeździe po ciemku, ale akurat na Daytonie jest sporo oświetlenia wokół toru. Wiadomo, że każdy będzie się starał zrobić swoją robotę jak najlepiej i to jest główny cel. W takich wyścigach naprawdę dużo może się zdarzyć. Nasz zespół jest świeży jeśli chodzi o starty w Ameryce, jestesmy tu pierwszy raz. Myślę, że zwycięży ten, kto będzie miał mniej wpadek i może też trochę więcej szczęścia. Tu nie chodzi o samą prędkość na torze, jest naprawdę dużo elementów i dużo rzeczy, które wpływają na stratę cennych sekund. Dopóki jesteś na tym samym okrążeniu, to liczysz się w walce. Jeśli stracisz okrążenie, to sytuacja bardzo się komplikuje, ale myślę, że nawet strata czterech czy pięciu minut wcale nie oznacza, że nie masz już szans na dobry wynik. Myślę, że jeśli chodzi o samą prędkość, to jesteśmy w grze.

W stawce jest mnóstwo wielkich nazwisk – byli kierowcy F1, byli i aktualni zawodnicy NASCAR czy IndyCar...

Tak naprawdę wszystkie wyścigi długodystansowe są mocno obsadzone, poziom kierowców jest bardzo wysoki i zawsze tak było. Daytona to też pierwsza runda amerykańskiego serialu wyścigów długodystansowych, które w USA są coraz bardziej popularne. Wiele zespołów amerykańskich sięga po europejskich kierowców, którzy są na najwyższym poziomie. Może nie są to nazwiska, które ktoś może kojarzyć z Formuły 1, ale jest mnóstwo kierowców, którzy o Formułę 1 się otarli lub do niej nie doszli, co nie znaczy, że nie mają takich umiejętności. Wyścigi długodystansowe zbierają w jedno miejsce kierowców z różnych kategorii. Są kierowcy z NASCAR i Indy, są specjaliści od wyścigów długodystansowych, są kierowcy jak Timo Glock czy Marco Wittmann, którzy ścigali się ze mną w DTM, są młodzi kierowcy jak na przykład mój zespołowy partner Ferdinand Habsburg, który też jest bardzo szybki. Jest to miejsce, które łączy  kierowców z różnych kategorii i poziom jest bardzo wysoki.

Jak kierowca podchodzi do kwestii regeneracji i snu podczas całodobowego wyścigu? Będzie pan próbował drzemać pomiędzy wyjazdami na tor?

Będę próbował! Według mnie największym wyzwaniem wyprawy na Daytonę będzie spanie w trakcie wyścigu. Załatwiłem sobie piękny camper, ale on stoi przy samym torze i to nie będzie takie proste. Właśnie to jest też część tej nauki i doświadczenia, o którym wspominałem na początku – żeby zobaczyć, jak to wygląda i z czym to wszystko się je. Jeśli znalazłbym się w tym samym miejscu w przyszłości, to już będę trochę mądrzejszy – ale znam siebie i tym bardziej myślę, że spanie będzie sporym wyzwaniem. A regeneracja i sen są bardzo ważne. Ten tor nie daje oddechu. Wiadomo, że w owalnej części za dużo się nie dzieje, ale wciąż pracujesz i trzymasz kierownicę w jednej pozycji. To nie jest prosta, gdzie mógłbyś sobie odetchnąć. Tutaj prostych praktycznie nie ma – jest krótka między owalem i szykaną. Tak naprawdę jest to 500 metrów, a poza tym jesteś przez cały czas skoncentrowany i jest mało czasu na „odpoczynek”. Ten tor nie daje mentalnie oddechu i myślę, że połączenie nocy, zmęczenia i tłoku na pewno będzie nowym, wcale nie takim prostym doświadczeniem.

Wyścig zaczyna się o 21.40 polskiego czasu w sobotę a kończy po 24 godzinach. Transmisje w Eurosporcie 2 w sobotę od 21.20 i w niedzielę od 19.00. Cały wyścig w Eurosport Playerze.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.

Skąd pomysł na rozpoczęcie roku od startu w 24h Daytona?

Możliwość startu w Daytonie pojawiała się już od kilku lat, ale były inne priorytety. W tym roku to się zmieniło także dlatego, że wyścigi długodystansowe potencjalnie mogą być moim wyborem. Przyjechałem tutaj sprawdzić, jak to wszystko wygląda. Specjalnie startuję w kategorii LMP2, która ściga się w Europie. Dawniej miałem ofertę startu w prototypach amerykańskich, które zresztą poza paroma rzeczami znacznie się nie różnią od LMP2 i bazują na tych samochodach. Przyjazd tutaj to dla mnie nowe doświadczenie, sprawdzenie pewnych elementów – jak to wszystko wygląda. Nie mówię tutaj o jeździe samym autem, ale o charakterystyce takich wyścigów. Fakt, raz już startowałem w wyścigu 24-godzinnym, ale w klasie GT3 i nasza jazda skończyła się w miarę wcześnie. Jest dużo aspektów takich zawodów, które kierowca musi poznać. Trzeba po prostu się tu zjawić, żeby zobaczyć, jak to wygląda i przeżyć to doświadczenie. Głównym powodem mojego startu jest sprawdzenie, jak to wszystko wygląda.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata