Sezon 2017 to co najmniej z dwóch powodów zupełnie nowe otwarcie w rajdach. Po pierwsze to, o czym wiadomo było od dawna: nowe samochody są szybsze, mocniejsze i mają bardziej agresywny wygląd niż poprzednie rajdówki w specyfikacji WRC. Drugiego powodu dostarczył Volkswagen, dominujący w mistrzostwach przez poprzednie cztery sezony. Hegemon, osłabiony toczącymi się w świecie motoryzacji drogowej skandalami wokół emisji spalin, nagle wycofał się z rywalizacji, zostawiając na lodzie nie tylko mistrza świata Ogiera, ale też jego dwóch szybkich zespołowych partnerów: Jari-Mattiego Latvalę i Andreasa Mikkelsena.
Ogier, niczym primadonna, mógł przebierać w ofertach. Nie był zainteresowany wracającą do rajdowych zmagań po 17 latach przerwy Toyotą, a Hyundai jako jedyny stwierdził, że ma już komplet kierowców. Na placu boju pozostał Citroen, z którym czterokrotny już czempion stawiał swoje pierwsze kroki w rajdowych mistrzostwach świata, oraz brytyjski M-Sport. Francuz wybrał tę ostatnią opcję, czyli starty Fordem Fiestą WRC w ekipie prowadzonej przez byłego kierowcę, Malcolma Wilsona. Latvala znalazł miejsce w Toyocie, a Mikkelsen „spadł” do WRC-2 – gdzie na dzień dobry nie dał rywalom najmniejszych szans, deklasując na alpejskich trasach doświadczonych i uznanych zawodników niższego szczebla.
Inauguracja sezonu na podstępnych alpejskich trasach tradycyjnie miała dramatyczny przebieg, niestety z tragicznym akcentem. Już na pierwszym odcinku specjalnym, w czwartkowy wieczór, Hayden Paddon stracił kontrolę nad samochodem po najechaniu na niewidoczną łatę lodu i nie zmieścił się w lewym zakręcie. Zamiatający po poboczu tył jego Hyundaia i20 WRC uderzył w znajdującego się na zewnętrznej kibica, który nie przeżył.
Stare porzekadło mówi, że nie ma stuprocentowo bezpiecznych miejsc do oglądania rajdowych zmagań, ale z drugiej strony nawet zdrowy rozsądek podpowiada, że niektóre są bardziej ryzykowne od innych. Trzeba pamiętać, że nawet w idealnych warunkach załodze może przytrafić się błąd, może też pojawić się awaria techniczna – a co dopiero w skrajnie zmiennych, śliskich warunkach na górskich serpentynach, przy śniegu i temperaturze w okolicach zera. Nawet największy as kierownicy nie zawsze będzie w stanie opanować rajdówkę, która w podbramkowej sytuacji zmienia się w pozbawiony kontroli pocisk o masie prawie półtorej tony.
Nowozelandczyk na znak szacunku wycofał się z dalszej rywalizacji, w której pierwszoplanową rolę grali jego zespołowi koledzy. Na czele klasyfikacji usadowił się Thierry Neuville, a Ogier po błędzie w nawrocie i czterdziestu sekundach w rowie spadł na ósmą lokatę. Jeszcze tego samego dnia, w piątek, obrońca tytułu przebił się na pozycję wicelidera, ale do belgijskiego rywala tracił 45 sekund. Kraksy wyeliminowały innych czołowych kierowców: trzeci na początku rajdu Juho Hanninen z nowej ekipy Toyota uderzył przodem w drzewo, a typowany do walki o zwycięstwo Kris Meeke urwał zawieszenie w swoim Citroenie. W trudnych warunkach błyszczeli za to zawodnicy, którym w poprzednich latach takie przygody przytrafiały się zbyt często: Ott Tanak tracił tylko ułamki sekund do swojego zespołowego kolegi Sebastiena Ogiera, a Jari-Matti Latvala w Yarisie WRC pewnie jechał w pierwszej czwórce.