Decyzje brytyjskiej Izby Gmin nie oznaczają, że scenariusz chaotycznego wyjścia z Unii odszedł w zapomnienie, a dalszy proces przebiegnie w sposób uporządkowany. Niewiadomych jest sporo i do brexitu bez umowy wciąż może dojść, niezależnie od woli Brytyjczyków. Wciąż także nie wiadomo, jak ułożą się relacje w post-brexitowej rzeczywistości, dlatego zarówno rządy, jak i przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche od miesięcy poszukują efektywnych rozwiązań niwelujących niepożądane skutki ewentualnego rozstania bez porozumienia.
Czytaj także: Brexit a rynek ubezpieczeń: konsekwencje dla zakładów ubezbieczeń oraz zakładów reasekuracji
O ile ustalono już m.in. warunki pobytu 1,021 mln polskich obywateli na Wyspach (wg ONS) i 5,8 tys. Brytyjczyków w Polsce (wg UdSC), a w ostatnim czasie także warunki uznawania kwalifikacji zawodowych uzyskanych w Zjednoczonym Królestwie, to znakomita większość regulacji dotyczących obrotu gospodarczego wciąż pozostaje w sferze domysłów.
W sferze domysłów
Niepewność dotyczy nie tylko ewentualnych zmian w dostępności do brytyjskiego rynku, ale również ograniczeń i możliwości prowadzenia swobodnej działalności w ogóle. Zabezpieczeniem dla unijnych przedsiębiorców, myślących o ekspansji biznesowej w Zjednoczonym Królestwie, może być paradoksalnie uruchomienie oddziału firmy na Wyspach przed datą brexitu.
Choć takie rozwiązanie brzmi ryzykownie, to zgadza się z nim Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Na pytanie o to, czy utworzenie na terenie Wielkiej Brytanii nowego podmiotu gospodarczego przed brexitem ma racjonalne uzasadnienie biznesowe i zagwarantuje nieprzerwaną dostępność do tamtejszego rynku, MPiT wyjaśnia: „Przedsiębiorstwa brytyjskie, zatem także te założone przez polskich przedsiębiorców przed datą brexitu, nie powinny odczuć zmian w dotkliwym stopniu. Jednak już po brexicie można mieć do czynienia z dodatkowymi obostrzeniami.