Z badania kondycji przedsiębiorstw przeprowadzonego przez Polski Instytut Ekonomiczny i Polski Fundusz Rozwoju wynika, że 7% firm deklaruje, że posiada zapasy finansowe, by przetrwać maksymalnie 3 miesiące, 39% firm deklaruje, że posiada zapasy finansowe by przetrwać powyżej 3 miesięcy, natomiast 11% firm nie ma żadnych rezerw finansowych. Dane te korespondują z prognozami banków, które szacują wystąpienie fali wniosków o otwarcie upadłości lub restrukturyzacji w przeciągu 3 – 6 miesięcy. Jednym z narzędzi utrzymania wypłacalności i uniknięcia konieczności sądowego postępowania upadłościowego lub restrukturyzacyjnego może być umowna restrukturyzacja długów, jako najbardziej elastyczna i najszybsza metoda zarządzenia kryzysem płynnościowym w firmie.
Czemu się to opłaca?
Zalety tego typu rozwiązania to przede wszystkim elastyczność, niskie koszty i szybkość, pozwalająca zarówno wierzycielom jak i dłużnikowi na wymierne korzyści w nieodległej perspektywie czasowej. Współpraca w tym zakresie może dać dłużnikowi czas niezbędny na poszukiwanie finansowania i skorzystanie z pomocy państwa w spłacie swoich zobowiązań. Nie wymaga również angażowania aparatu państwowego w proces.
Istotnym argumentem przemawiającym na korzyść pozasądowej restrukturyzacji jest fakt, że podmioty dokonujące restrukturyzacji za pomocą tej metody będą mogły ubiegać się o pomoc państwa. Zgodnie z przepisami tzw. tarczy antykryzysowej 2.0, rządowego wsparcia nie mogą uzyskać przedsiębiorcy, wobec których otwarto postępowanie restrukturyzacyjne lub upadłościowe, co oznacza, że złożenie wniosku o upadłość lub restrukturyzację będzie skutkowało zawieszeniem procedury udzielenia wsparcia. Niemniej należy pamiętać, że każdorazowe rozwiązanie musi zostać dostosowane do okoliczności, w tym struktury zadłużenia i kondycji finansowej obydwu stron.
Czytaj także: Koronawirus: lepsza restrukturyzacja niż upadłość