Transport jest bez wątpienia jednym z sektorów gospodarki, które szczególnie ucierpiały, gdy strach przed pandemią oraz rygorystyczne przepisy sanitarne zamknęły ludzi w domach. Od kilku tygodni można zaobserwować powolne powracanie przewoźników na rynek. Zwracają jednak uwagę, że w tym trudnym czasie ich wrogiem okazał się nie tylko wirus, lecz także nieuczciwe działania konkurencyjnych firm z innych krajów unijnych.
Problemem jest faworyzowanie lokalnych przedsiębiorców przy udzielaniu frachtów oraz wzmożone kontrole polskich przewoźników. Sytuacja jest na tyle poważna, że Związek Pracodawców „Transport i Logistyka Polska'" postanowił podjąć zdecydowane kroki i rozważa nawet złożenie skargi do Komisji Europejskiej.
Czytaj także: Polskie firmy transportowe mogą zostać wykiwane ws. unijnych przepisów o kierowcach
– Oczekujemy pomocy na kilku poziomach – mówi Joanna Jasiewicz, pełnomocnik Zarządu TLP. – By Komisja Europejska, jako tzw. strażniczka traktatów, z dużo większym zaangażowaniem przyglądała się krajowym praktykom rynkowym w państwach członkowskich. Tego samego oczekujemy od krajowych urzędów ochrony konkurencji i konsumentów. Owe instytucje nie mogą pozostawać obojętne na bezzasadne ograniczanie możliwości świadczenia usług, oparte jedynie na narodowości ubiegającego się o dane zlecenie.
Takich przykładów jest więcej, jak choćby zaniżanie wynagrodzeń kontrahentów tylko z uwagi na narodowość. Polskie firmy otrzymują wynagrodzenia bezzasadnie niższe za tę samą usługę niż firmy z innych państw członkowskich.