Pracownik, któremu od dłuższego czasu pracodawca nie płaci pensji, powinien w odpowiednim czasie podjąć kroki, aby nie przepadły mu należne pobory.
Spóźnione nadzieje...
Jeżeli zakład nie chce ich dobrowolnie wypłacić, pracownikowi pozostaje tylko droga sądowa. Przedawnienie roszczenia powoduje jednak, że pracodawca może uchylić się od zapłaty zaległej pensji, skutkiem czego składający pozew przegra w sądzie. Nie odzyska on już wynagrodzenia, dodatku za pracę w nadgodzinach czy nagrody jubileuszowej.
Jednak sąd nie uwzględnia zarzutu przedawnienia roszczenia z urzędu. Robi to tylko na podstawie stanowczego oświadczenia pracodawcy, z którego wynika, że chce on z tego uprawnienia skorzystać. Znając zatem stan sprawy, sąd nie może sam oddalić powództwa pracownika, jeżeli spóźnił się on z pozwem o zapłatę wynagrodzenia. Może to zrobić jedynie wtedy, gdy szef podniesie zarzut przedawnienia.
Tę zasadę potwierdził Sąd Najwyższy. Uznał, że w sprawach o roszczenia ze stosunku pracy sąd nie uwzględnia z urzędu upływu terminu przedawnienia. Tak m.in. orzekł w uchwale z 10 maja 2000 r. (III ZP 13/00) czy w wyroku z 25 stycznia 2007 r. (I PK 208/06). Ta sama zasada dotyczy dochodzenia roszczeń związanych ze stosunkiem pracy opartych na przepisach kodeksu cywilnego (art. 117 § 2 k.c., wyrok SN z 7 lipca 1995 r., II PRN 6/95).
Przykład
Pan Michał był sprzedawcą w salonie samochodowym. Ponieważ kłócił się z kierownikiem, zwolnił się z pracy i odszedł do innej firmy. Pracodawca nie zapłacił mu pensji za ostatnie dwa miesiące 2011 r. Pracownik wniósł do sądu pozew przeciwko byłemu pracodawcy, domagając się wynagrodzenia z odsetkami. Salon samochodowy skorzystał z pomocy kancelarii prawnej, a ta w imieniu klienta podniosła zarzut przedawnienia. Sąd musiał go uwzględnić i oddalić powództwo pracownika, obciążając go dodatkowo kosztami procesu.