Akcja szczepień spowolniła i brak pomysłów, jak ją na nowo rozruszać. Pytałem wśród znajomych, czy ktoś słyszał o zwycięzcy loterii, który wygrałby w niej elektryczny samochód lub choćby hulajnogę. Szukałem innych przykładów – bez powodzenia. Największą zachętą do przyjęcia szczepionki był plan wyjazdu na wakacje i chęć uniknięcia kłopotów w samolocie lub hotelu.

I faktycznie, paszport covidowy się sprawdził. Tylko że najwidoczniej liczba zainteresowanych tymi udogodnieniami nie jest nieskończona, bo już kolejny tydzień nie możemy przebić odsetka 50 proc. w pełni zaszczepionych. Patrzę na licznik i ciągle widzę: 49,56 proc. Niemcom się udało: tam jest to już 52 proc. z nich (43,2 mln osób). Czy to tylko kwestia świadomości obywateli czy raczej spójnego systemu zachęt do szczepienia?

Czytaj także: Firmy długo jeszcze nie sprawdzą, kto jest szczepiony

Problem mają pracodawcy, którzy przecież ponoszą odpowiedzialność za bezpieczeństwo zdrowotne pracowników i klientów. I chcieliby móc podejmować odpowiedzialne decyzje, np. kierować niezaszczepionych na stanowiska, na których nie mają kontaktu z innymi. Brak jest jednak wyraźnej podstawy prawnej, by mogli zbierać takie dane. Potrzeba nowelizacji, o którą może być trudno – z racji wielkich emocji rozkręconych wokół szczepień, puszczania oka do antyszczepionkowego elektoratu i w konsekwencji obaw rządzących o większość w Sejmie. Może zatem prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych mógłby przynajmniej wydać jasne stanowisko, że pracodawcy mogą zbierać informacje o zaszczepieniu? Tym bardziej że nie było dotąd sporne, iż za nieostrożne zachowanie osoby chorej na chorobę zakaźną lub choćby za niepoinformowanie o zachorowaniu grozi nawet sankcja karna.

Akurat w tej kwestii – w odróżnieniu od np. demolki sądownictwa – rządzący nie powinni się obawiać europejskich trybunałów. Te ze zrozumieniem podchodzą do działań państwa chroniącego obywateli przed skutkami pandemii tak dotkliwej dla gospodarki i życia społecznego.