W tej sytuacji generalny wykonawca zaangażował inną firmę do zastępczego wykonania reszty prac i zażądał od podwykonawcy zrefundowania mu tego wydatku (20 tys. zł), a nadto 360 tys. zł kary umownej (wyliczonej na moment wystąpienia z tym żądaniem), na poczet której zatrzymał ponad 60 tys. zł ostatniej raty wynagrodzenia dla podwykonawcy. Następnie wystąpił z pozwem o sądowe potwierdzenie, że podwykonawca nie może mieć wobec niego żadnych roszczeń.
Sąd rejonowy oddalił to żądanie, wskazując, że tak ukształtowana kara umowna była z mocy prawa bezwzględnie nieważna (na podstawie art. 58 § 1 kodeksu cywilnego), gdyż obciążała kontrahenta (tu podwykonawcę) niekończącym się zobowiązaniem w razie nienależytego wykonania prac. Tymczasem kara umowna winna pozwalać z góry określić jej wysokość zarówno stronom umowy, jak i sądowi. Poza tym wobec wykonania przytłaczającej części prac oraz pewnego opóźnienia po stronie zlecającego je są podstawy do zmniejszenia kary.
Powódka nie dała za wygraną i złożyła apelację, przy której rozpoznaniu łódzki Sąd Okręgowy powziął wątpliwości, które zawarł w pytaniu prawnym do Sądu Najwyższego:
– Czy ważne i dopuszczalne jest zastrzeżenie na podstawie art. 483 § 1 kodeksu cywilnego kary umownej w postaci określonego procentu wynagrodzenia umownego za każdy dzień zwłoki bez określenia końcowego terminu naliczenia kary umownej ani jej kwoty maksymalnej?
Sędziowie SO Mariola Szczepańska, Bartosz Kaźmierak i Katarzyna Kamińska-Krawczyk zaprezentowali w uzasadnieniu pytania orzecznictwo także SN dotyczące kary umownej. Że kara nie musi być określona kwotowo i najczęściej określona jest jako pewien procent wartości kontraktu lub pewna kwota za każdy dzień opóźnienia, ale już w chwili podpisywania umowy winno być możliwe jej obliczenie.
A gdy nie ma końcowego terminu naliczania kary, nie można wskazać jej wysokości, a orzecznictwo oraz nauka prawa nie dają odpowiedzi na taką sytuację.