Czy jest pani głównym inspektorem pracy, czy główną inspektor pracy?
Według nomenklatury ustawowej i językoznawców jestem kobietą na stanowisku głównego inspektora pracy, bo tak brzmi nazwa funkcji szefa Państwowej Inspekcji Pracy jako strukturalnego organu inspekcji. Nie ma tu niczego niestosownego. Wiele znakomitych koleżanek z sukcesami piastowało przede mną tę funkcję. To nie nazwa czyni z człowieka dobrego szefa. A że jestem i czuję się kobietą, to z pewnością w sposobie zarządzania niektórzy dostrzegą pierwiastek kobiecy. Podobno mężczyźni są bardziej nastawieni na własne kariery, a kobiety – otwarte na współpracę. Mam nadzieję, że zauważą tę subtelną zmianę nie tylko pracownicy Inspekcji, ale także nasi partnerzy zewnętrzni. A przede wszystkim ludzie szukający u nas pomocy.
Jaką ma pani wizję Inspekcji?
To wizja „czterech filarów". Po pierwsze – jakość i skuteczność Inspekcji. W pandemii dodatkowe znaczenie zyskała kwestia jasnych reguł bhp w związku z narażeniem na czynniki biologiczne. Koniecznym jest udział Inspekcji Pracy w opracowywaniu standardów. Po drugie – profesjonalizm, który rozumiem jako umiejętność, wiedzę i zaangażowanie w realizację zadań. Zależy mi, żeby zarówno pracownicy urzędu, jak i pracodawcy wiedzieli, jakie są stanowiska w określonych sprawach. Inspektorzy pracy i pracownicy merytoryczni powinni działać w oparciu o jasne i czytelne interpretacje prawne. Po trzecie – poradnictwo. Chcę zapewnić większą dostępność do fachowych informacji i możliwość uzyskania pomocy prawnej we wszystkich okręgowych inspektoratach pracy. I po czwarte – prewencja, która – mam takie nieodparte wrażenie – została nieco zaniedbana przez moich poprzedników.
Czytaj także: