Po tym jak Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii przedstawiło projekt nowelizacji kodeksu pracy, wprowadzający na stałe regulacje o pracy zdalnej, okazało się, że te przepisy mogą objąć także pracowników, których chyba nie powinny dotyczyć: setki tysięcy przedstawicieli handlowych i innych pracowników mobilnych wykonujących swe obowiązki poza zakładem pracodawcy, często z wykorzystaniem zaawansowanych systemów elektronicznych.
Czytaj także:
"Polski Ład" PiS: 12 dni pracy zdalnej na wniosek pracownika
Koszt dla pracodawców
– Kwestia pracowników mobilnych może być problematyczna z perspektywy aktualnej treści projektu noweli wprowadzającego pracę zdalną do kodeksu pracy. Definicja stanowi, że praca zdalna jest całkowicie lub częściowo wykonywana w miejscu wskazanym przez pracownika, w tym w miejscu zamieszkania – mówi Adrian Prusik, radca prawny w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP. – W praktyce przedstawiciele handlowi często świadczą pracę w terenie, ale częściowo wykonują ją też z domu. Przygotowują raporty i sprawozdania z tzw. trasówek, materiały na akcje promocyjne, uczestniczą w spotkaniach online. Czy jest to praca zdalna w rozumieniu projektowych przepisów? Odpowiedź twierdząca wymagałaby dostosowania się do nowej regulacji w większym zakresie, niż się powszechnie sądzi.
Oznaczałoby to, że z dnia na dzień kilkaset tysięcy pracowników nieuznawanych do tej pory za zdalnych zyska kodeksowe prawo do zwrotu podwyższonych kosztów tej pracy, zużytej energii elektrycznej czy dostępu do internetu. W pojedynczym przypadku będzie to niewielka kwota zwrotu, od kilkudziesięciu do 100 złotych. Ale gdy firma zatrudnia kilkuset takich pracowników, suma rocznych wydatków przedsiębiorcy po nowelizacji kodeksu pracy może wzrosnąć do kilkuset tysięcy złotych.