Objął pan niedawno to stanowisko w nowym niemieckim rządzie i w nowej sytuacji geopolitycznej po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Relacje polsko-niemieckie nadal nie są dobre. Wie pan jak to zmienić?
Napad Putina na Ukrainę otwiera sprawy wymagające ścisłej współpracy pomiędzy Polską i Niemcami czy to w kwestii bezpieczeństwa, czy zależności od rosyjskich nośników energii. Nie we wszystkich sprawach musimy być tego samego zdania i nie zapominam o krytycznych opiniach pod adresem Niemiec, ale jestem przekonany, że więcej nas łączy, niż dzieli.
Jak przyjmowana jest w Berlinie ostra krytyka Warszawy dotycząca wstrzemięźliwości Niemiec w pomocy militarnej dla Ukrainy?
Są pewne wrogie wypowiedzi niektórych przedstawicieli PiS, ale są też wysiłki polskiego rządu świadczące o gotowości do współpracy.
Można zrozumieć frustrację wielu ludzi w Polsce. Ostrzegano nas przed Putinem. Były ostrzeżenia, że Nord Stream 2 to nie zwykły gazociąg, ale przedsięwzięcie o znaczeniu strategicznym. Zrobiliśmy tu wiele błędów, do których się przyznajemy. W obecnej sytuacji rząd i kanclerz Scholz działają rozważnie. To właśnie wywołuje wrażenie wstrzemięźliwości. W gruncie rzeczy jednak nasze zaangażowanie na rzecz Ukrainy jest duże. Dostarczony zostanie wkrótce ciężki sprzęt wojenny jak i systemy rakietowe „Mars”, trwa szkolenie ukraińskich żołnierzy. Prawdą jest, że po prostu nie jesteśmy w stanie dostarczyć niektórych rodzajów broni, gdyż mamy jej za mało i nie możemy osłabić naszej zdolności obronnej i naruszyć zobowiązań względem NATO. Zdaję sobie przy tym sprawę, że trudności wynikające ze stanu naszej armii mogą być niezrozumiałe dla wszystkich tych, którzy realnie oceniali zagrożenie ze strony Rosji. Ale taka jest prawda.