Weryfikacja na dystans
W takiej sytuacji – o ile w najbliższych dniach nic się nie zmieni – należy pracować nad przygotowaniem CIT-8 i innych dokumentów. Jednak, zwłaszcza w większych firmach, rzetelne przygotowanie zeznania wymaga nieraz wielu wewnętrznych konsultacji i weryfikacji dokumentów. Dotychczas często asystował przy nich doradca podatkowy. Jak jednak sobie z tym poradzić w warunkach ograniczeń w kontaktach międzyludzkich?
Pytani przez „Rzeczpospolitą" doradcy podatkowi zapewniają, że nie przerywają pracy, a co się tylko da – omawiają zdalnie z użyciem np. wideokonferencji. Niektórzy nie mają wprawdzie bezpośredniego dostępu przez sieć do systemów księgowo-finansowych swoich klientów, ale często za pomocą zwykłych komunikatorów (np. Skype) udaje im się wiele spraw z klientami omówić.
A co się stanie, jeśli z różnych względów nie uda się złożyć wymaganych dokumentów do wtorku 31 marca? Wówczas, o ile urząd skarbowy nie dowiedział się jeszcze o niezłożeniu deklaracji w terminie, można ją złożyć wraz z dokumentem wyrażającym tzw. czynny żal podatnika. Jednak – co bardzo istotne – owego czynnego żalu nie można wyrazić, w odróżnieniu od deklaracji podatkowych, w formie elektronicznej. Wymagana jest forma papierowa, a podpis powinna złożyć osoba, która uznaje siebie za potencjalnie winną.
Apel o zdrowy rozsądek
– Staramy się pomagać podatnikom w przygotowaniu dokumentów do końca marca, ale liczymy się z tym, że ze względu na dzisiejsze okoliczności nie wszystkie deklaracje uda się wysłać w terminie – mówi Zbigniew Maciej Szymik, doradca podatkowy i szef śląskiej kancelarii GLC. Przewiduje, że w sytuacji powszechnych utrudnień w biznesie, spowodowanych epidemią koronawirusa, czynny żal może być skuteczny, a dokładne wyjaśnienia opisujące zaistniałą sytuację nie powinny budzić wątpliwości.
– Gdy zaistnieje powszechnie znana przeszkoda w wysyłaniu dokumentów, urzędy skarbowe powinny podejść do tego zdroworozsądkowo – ocenia Szymik i wspomina sytuację swej kancelarii sprzed kilku lat. Wówczas koparka pracująca na katowickim rynku uszkodziła światłowód, przez który jego kancelaria wysyłała internetowo deklaracje swoich klientów. Stało się to 24. dnia miesiąca, tuż przed terminem na wysyłkę deklaracji VAT. Światłowód naprawiono dopiero trzy dni później.
– Wysyłaliśmy ponad 100 deklaracji do kilku różnych urzędów w imieniu naszych klientów. Oczywiście większość nie doszła w terminie, ale złożyliśmy czynny żal i wszystkie urzędy przyjęły ze zrozumieniem nasze wyjaśnienia, bo o wypadku z koparką było głośno. Nikt nie został ukarany – wspomina Szymik.