Był pan jednym z ekspertów pracujących nad ustawą zapewniającą skuteczny i neutralny podatkowo zarząd firmami rodzinnymi dziedziczonymi po założycielach. Na czym polegałoby to rozwiązanie?
PAWEŁ TOMCZYKOWSKI: Zarządcą majątku rodzinnego byłaby fundacja założona przez członków rodziny, a bieżącymi operacjami tego biznesu zajmowałaby się zależna od fundacji spółka – jedna lub wiele. Ich zyski wypłacane do fundacji korzystałyby ze zwolnienia z CIT. Byłaby to forma wspomagania kumulacji kapitału firm rodzinnych, tak przecież potrzebnej polskim przedsiębiorstwom konkurującym z silniejszymi partnerami z zagranicy. Zresztą podobne rozwiązania istnieją w innych krajach.
Czytaj także: Fundacja rodzinna: zasady dziedziczenia i opodatkowania
Po obróbce projektu przez Ministerstwo Finansów ta właśnie ulga znikła. Jakie mogą być skutki tego wykreślenia? Po prostu część zysku, który miałby być akumulowany, zostanie zjedzona przez podatek dochodowy. Zwróćmy uwagę, że spółka zarządzająca biznesem i tak płaciłaby 19-proc. CIT od swojego dochodu. Następnie ten dochód wypłacany w formie dywidendy podlegałby ponownemu opodatkowaniu taką samą stawką. W rezultacie na akumulację byłoby przeznaczone tylko około 65 proc. wypracowanego zysku. A przecież nie o to chodziło. Fundacja jako taka nie jest przecież beneficjentem majątku rodzinnego, a jedynie jego zarządcą.
Może resort finansów boi się wykorzystywania takiego narzędzia do nadużyć, na przykład tego, by fundatorzy nie wykorzystywali tego zysku do prywatnych celów?