Pamięć ludzka bywa zawodna, ale w podatkach zapominalscy raczej nie mogą liczyć na taryfę ulgową. I potwierdza to środowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).
Tajemnicze autobusy
W sprawie chodziło o daninę od dwóch autobusów. A spór zaczął się, gdy w 2018 r. prezydent miasta upomniał się o zaległy podatek od środków transportowych z pięciu lat.
Prezydent ustalił, że jeden pojazd, nabyty, a potem zarejestrowany w 1994 r., nadal figuruje w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców jako własność podatnika. Drugiego, kupionego w 2001 r., zainteresowany co prawda nie przerejestrował na siebie, ale nie miało to wpływu na powstały po jego stronie obowiązek w podatku od środków transportowych.
Z akt sprawy wynikało, że problem z ustaleniem statusu tajemniczych autobusów utrzymuje się od lat. Mężczyzna składał sprzeczne wyjaśnienia dotyczące stanu ich posiadania. Raz twierdził, że zostały zdewastowane przez nieznanych sprawców. Potem, że zostały skradzione, a innym razem utrzymywał, iż je zbył. Niemniej, jak tłumaczył prezydent, mężczyzna nie poparł tego żadnymi dowodami.
Z akt wynikało także, że podatnik podjął próbę wykreślenia opodatkowanych autobusów z ewidencji komputerowej pojazdów, ale bez sukcesu. Powodem było to, że nie przedłożył dokumentu, na podstawie którego nastąpiło zbycie pojazdów. Co więcej, magistrat podkreślił, że aby jednoznacznie wyjaśnić kwestię własności spornych aut, już w 2013 r. wystąpił do sądu powszechnego o ustalenie istnienia lub nieistnienia stosunku prawnego lub prawa. I sąd rejonowy prawomocnie ustalił, że podatnik był ich właścicielem od 1 stycznia 2010 r. do 31 grudnia 2011 r. W tej sytuacji uznano, że w świetle prawa podatnik pozostaje właścicielem pojazdów i miastu od obu należy się danina za lata 2014–2018.