Zyski z piractwa w internecie z PIT

To, ile podatnik zapłacił przy dobrowolnym poddaniu się karze za biznes na cudzych filmach w sieci, nie wiąże fiskusa.

Publikacja: 13.02.2023 02:00

Zyski z piractwa w internecie z PIT

Foto: Adobe Stock

Internetowe piractwo powoli przestaje być zmorą twórców filmów i seriali, ale przez wiele lat dawało krociowe zyski. Było to jednak ryzykowne, bo można było trafić nie tylko na celownik organów ścigania. Za piractwo w sieci bardzo słony rachunek mogła też wystawić skarbówka.

Potwierdza to piątkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).

Spółka na przykrywkę

Sprawa dotyczyła ponad 800 tys. zł PIT za 2013 r. od przedsiębiorcy działającego pozornie legalnie. Gdy jego firmie przyjrzał się fiskus, dopatrzył się, że mężczyzna nie tylko prowadzi działalność, polegającą na świadczeniu m.in. usług internetowych, w tym oprogramowania, hostingu, tworzeniu przestrzeni reklamowych, dostarczaniu treści do serwisów multimedialnych, a także wartości niematerialnych i prawnych. Okazało się, że podatnik stworzył formalnie wyodrębnioną, lecz zależną od siebie, spółkę zarejestrowaną w raju podatkowym. Jej celem było rozpowszechnianie przez serwisy (witryny internetowe) filmów, przez odpłatne ich udostępnianie bez zgody właścicieli praw autorskich.

Czytaj więcej

Piotr Kosmaty: Współczesne piractwo musi być surowo karane

Fiskus uznał, że rejestracja spółki miała pozwolić na ukrycie przed opodatkowaniem przychodów uzyskanych z tego procederu oraz uniemożliwić ewentualne dochodzenie roszczeń właścicieli praw autorskich. Czynności pod szyldem spółki faktycznie były wykonywane na terenie Polski, a podatnik w ocenie urzędników powinien podlegać obowiązkowi podatkowemu od całości swoich dochodów, w tym tych uzyskanych pod przykrywką spółki.

Fiskus nie miał najmniejszych wątpliwości, że działania, jakie podjął podatnik w tym zakresie, wypełniają znamiona zarobkowej działalności gospodarczej prowadzonej we własnym imieniu i na własny rachunek, w sposób zorganizowany i ciągły. I tak za grube miliony, jakie zdaniem urzędników mężczyzna miał zarobić na piractwie w sieci, skarbówka wystawiła słony rachunek w PIT. Nie bez znaczenia było, że podatnik w 2016 r. został uznany za winnego przestępstwa polegającego na rozpowszechnianiu filmów bez uprawnienia, za pośrednictwem internetu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i czyniąc sobie z tego procederu stałe źródło dochodu.

Podatnik nie zgadzał się z podatkową oceną jego działalności. A jego pierwsza skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego ze względów głównie proceduralnych przyniosła oczekiwany skutek. Sprawa wróciła do skarbówki do poprawki, ale w praktyce podatnik niewiele osiągnął. A jego drugą skargę olsztyński WSA już oddalił.

Sąd zgodził się, że cały materiał dowodowy bezsprzecznie wskazuje na świadome, celowe i przemyślane działanie podatnika, mające na celu ukrycie przed opodatkowaniem przychodów uzyskiwanych z odpłatnego udostępniania utworów audiowizualnych, w tym bez zgody ich właścicieli, i jednocześnie uniemożliwienie dochodzenia im roszczeń. Zwłaszcza że skarżący dobrowolnie przyznał się do popełnienia przestępstw i zgodził się zapłacić poszkodowanym ponad 500 tys. zł.

Własne wyliczenia

Ostatecznie racji podatnikowi nie przyznał też NSA. Stwierdził, że fiskus miał prawo „zapisać” zyski z nielegalnego udostępniania filmów w sieci na konto skarżącego jako zyski z jego działalności. Świadczy o tym szereg okoliczności, m.in. adres IP spółki, który był przypisany na skarżącego i był on jedyną osobą do kontaktu z bankiem w sprawach spółki. To jego adres zamieszkania był bowiem wskazany do korespondencji bankowej.

O słuszności twierdzeń fiskusa zdaniem sądu świadczą też dane z nośników zabezpieczonych w firmie skarżącego, a także zeznania świadków i kontrahentów spółki. Ponadto wszystkie logowania do serwerów odbywały się z Polski, a nie z zagranicy, gdzie siedzibę miała spółka. Są też dowody, że serwisami filmowymi praktycznie zarządzał skarżący i jego pracownicy zatrudnieni w polskiej firmie.

NSA nie zgodził się też, że fiskus nie miał prawa samodzielnie wyliczać kwot do opodatkowania i powinien przyjąć tylko wartość korzyści przyjętych przez sąd karny. Jak bowiem tłumaczył sędzia NSA Stefan Babiarz, to nie sąd karny określa wysokość przychodu skarżącego i status jego zobowiązania podatkowego. To leży w wyłącznych kompetencjach fiskusa, który swojej oceny dokonuje na podstawie całego zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego. Przyjęcie zaś przez sąd karny korzyści majątkowej to nie to samo, co osiągnięcie przychodu lub dochodu. Wyrok jest prawomocny.

Internetowe piractwo powoli przestaje być zmorą twórców filmów i seriali, ale przez wiele lat dawało krociowe zyski. Było to jednak ryzykowne, bo można było trafić nie tylko na celownik organów ścigania. Za piractwo w sieci bardzo słony rachunek mogła też wystawić skarbówka.

Potwierdza to piątkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA).

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona