Wśród licznych nowych ograniczeń dla przedsiębiorców w tzw. Polskim Ładzie znalazła się zapora dla „ukrytych dywidend". W ten sposób Ministerstwo Finansów określało w projekcie ustawy różne działania wspólników i innych osób powiązanych ze spółką, zmierzające do uzyskania korzyści ze spółki opodatkowanych lepiej niż dywidenda. Tłumaczyło, że chodzi o zwalczanie procederu m.in. wynajmowania spółce nieruchomości należących do wspólnika.
Tama dla owych „ukrytych dywidend" może jednak utrudnić działalność spółki już niezwiązaną ze wspólnikami. W ustawie zapisano bowiem nowe wyłączenie kosztów nie tylko dla wspólników, ale też podmiotów powiązanych. Mogą to być osoby bez udziałów w spółce, ale mające „znaczący wpływ na podatnika". Tak jest m.in., gdy członek zarządu lub rady nadzorczej ma w nich przynajmniej 25 proc. praw głosu.
Czytaj więcej
Ministerstwo Finansów poprawiło proponowany przepis o opodatkowaniu ukrytych dywidend. Nie wycofało się jednak z tego zamiaru.
Nietrudno zatem wyobrazić sobie, że w zarządzie czy radzie nadzorczej spółki są cztery osoby, z których każda ma 25-proc. prawo głosu. Często są menedżerami rekrutowanymi z rynku i wynagradzanymi zależnie od wyników spółki. Ich wynagrodzenia mogą być uznane za „ukrytą dywidendę", której nie można traktować jako kosztu. Jedną z form owej „ukrytej dywidendy" są bowiem koszty, których wysokość lub termin poniesienia „w jakikolwiek sposób są uzależnione od osiągnięcia zysku przez podatnika lub wysokości tego zysku".
W uchwalonej już ustawie znalazła się dodatkowa szykana dla takich „dywidend". Można bowiem wciąż zaliczać w koszty inne formy dodatkowego wynagradzania wspólnika (np. za wynajem spółce jego własnej nieruchomości), jeśli nie przekraczają kwoty zysku brutto spółki. Natomiast przy wypłatach uzależnionych od zysku nie mają znaczenia – zawsze będą wyłączone z kosztów.