To trochę kwestia poboczna w stosunku do naszych badań, ale bardzo istotna. Polacy są zdania, że zabytek to budowla co najmniej przedwojenna i nie uważają, że późniejsze budowle mogą mieć istotną wartość. I może dlatego nie doczekaliśmy się wciąż systemu ochrony współcześnie wytwarzanych dóbr kultury. Warszawski Supersam nie był wpisany do rejestru zabytków i już go nie ma. Dlatego powinniśmy się też zastanowić nad tym, jak chronić współczesne dobra kultury do czasu, aż osiągną akceptowalny społecznie „wiek zabytkowy”. Żeby potem nie musieć naginać rzeczywistości i próbować udowadniać, że jedenastoletnia kaplica jest świadectwem minionej epoki.
Marek Czapelski
To rzeczywiście problem. Dóbr kultury współczesnej próżno szukać choćby w ustawie o ochronie zabytków. A przecież poza wiekiem budowli, duże znaczenie ma też jej wyjątkowość, jakość artystyczna, reprezentatywność itd. I zobaczmy, że to wszystko są kategorie eksperckie, uznaniowe. Pytanie, czy i jak powinniśmy to uściślać, by to nie urzędnik musiał – że tak powiem – mędrkować, co to wszystko znaczy.
Dr Justyna Orchowska, socjolożka
Najciekawsze wydaje mi się pytanie, czy ten społeczny konsensus dotyczący wagi zabytków może stać się podstawą do budowy jakiejś platformy ponad podziałami. Niewątpliwie jest taki duży potencjał. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na parę zagrożeń z tym związanych. W naszej dyskusji padło już, że chroniąc i odnawiając zabytki, tworzymy szanse rozwojowe dla małych oraz większych miejscowości. I że to czynnik, który mógłby wspierać rozwój lokalny, regionalny, zachęcając inwestorów do większej aktywności w tych miejscach. Tylko ważne, byśmy nie wpadli w ten sposób w pułapkę tzw. turystyfikacji. To stało się np. w Barcelonie, gdzie zabytki przyciągają tak wielu turystów, że mieszkańcom bardzo trudno jest normalnie funkcjonować. Dlatego na Zachodzie odchodzi się od takiego myślenia o zabytkach, bo miejscowości, które są ich pełne, przestały pełnić swoje podstawowe funkcje, a stały się wyłącznie miejscami zarabiania na turystyce.
Kluczowe jest również zadbanie o zieleń w procesie konserwacji zabytków. Drzewa w mieście pełnią niezwykle ważne funkcje, zatem to im powinna zostać podporządkowana architektura. Nie powinno się ich wycinać, wręcz przeciwnie – wykorzystać je do wzmocnienia symboliki obiektów zabytkowych.
Inną funkcją zabytków jest ich rola więziotwórcza, która pozwala nam budować przynależność, tożsamość, bo są one nośnikiem pewnej ciągłości. To budulec wspólnot lokalnych i narodowych, mają dużą wartość symboliczną. I to niesie ze sobą kolejne zagrożenie, bo jako takie łatwo je można wykorzystać politycznie. Dziedzictwo kulturowe naturalnie jest przedmiotem różnych rozgrywek. Już sam wybór, które zabytki odnawiać w pierwszej kolejności, a które muszą czekać na swoją kolej i przez to podupadają, jest decyzją podejmowaną w ramach polityki historycznej państwa. Jeśli z tego narzędzia politycy nie będą korzystać rozsądnie, obawiam się, że ten konsensus społeczny dotyczący zabytków może zostać nadszarpnięty.
Żeby społeczna rola zabytków działała, należałoby przenieść nasz punkt widzenia z wartości ekonomicznej, turystycznej dziedzictwa na potrzeby lokalnych społeczności. Dobrą praktyką pod tym względem jest np. tworzenie w odnowionych zabytkach różnych centrów lokalnych, przestrzeni edukacyjnych, domów kultury itd. W ten sposób zabytki służą nie tylko turystom i generowaniu wzrostu gospodarczego, ale także lokalnej społeczności, mieszkańcom i mieszkankom regionu.