Mistrzostwa świata w piłce ręcznej: Widmo upadku przed polskimi szczypiornistami

Za tydzień zaczynają się mistrzostwa świata we Francji. Polska pojedzie na nie wyjątkowo osłabiona – bez weteranów i zdziesiątkowana plagą kontuzji.

Publikacja: 03.01.2017 18:19

Mariusz Jurkiewicz to jeden z niewielu wteranów, który wciąż gra w reprezentacji.

Mariusz Jurkiewicz to jeden z niewielu wteranów, który wciąż gra w reprezentacji.

Foto: AFP, Roberto Schmidt

– Sukcesem będzie, jeśli wyjdziemy z grupy i zagramy w ćwierćfinale – mówi selekcjoner reprezentacji Polski w piłkę ręczną Tałant Dujszebajew przed zaczynającymi się już 11 stycznia mistrzostwami świata. I nie jest to tonowanie hurraoptymizmu tylko realna ocena. Czwarta drużyna zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w Rio, eufemistycznie rzecz ujmując, do faworytów turnieju nie należy. Zespół, który przez tyle lat dostarczał polskim kibicom mnóstwa emocji i zdobywał medale wielkich imprez, przestał istnieć.

Po igrzyskach rozpoczął się gwałtowny odpływ weteranów – zawodników, którzy przez lata stanowili o sile kadry i którzy byli w świecie piłki ręcznej postaciami rozpoznawalnymi, o wielkiej międzynarodowej renomie. Z gry w reprezentacji zrezygnował najpierw Adam Wiśniewski, a po nim starszy z braci Jureckich – Bartosz. Karol Bielecki zrobił sobie przerwę. Drogi powrotu do kadry nie zamknął, ale udziału w MŚ nawet nie rozpatrywał. Odszedł też – o czym mówiło się od dawna – legendarny bramkarz, prawdopodobnie najlepszy w historii polskiego szczypiorniaka – Sławomir Szmal. Już w trakcie igrzysk kapitan drużyny powoli schodził na dalszy plan. Coraz więcej grał i coraz lepiej spisywał się w bramce Piotr Wyszomirski. Tyle że Szmal, to nie tylko klasa na parkiecie, ale także niesamowicie ważna postać w szatni.

Jakby tego było mało, biało-czerwonych dopadła przed francuskim turniejem prawdziwa plaga kontuzji. I to nie drugoplanowych postaci, tylko zawodników, którzy mieli stanowić o sile tej przebudowywanej drużyny. Hiobowe wieści spadały na Dujszebajewa jedna po drugiej. Już w grudniu okazało się, że los nie jest łaskawy dla Michała Jureckiego. Człowiek, który był jedną z najważniejszych postaci zespołu i jego liderem, nawet zanim odeszli weterani, w meczu ligowym z Wisłą Płock złamał kość śródręcza.

Na Jureckim się nie skończyło. Kontuzje wyeliminowały także Wyszomirskiego oraz Kamila Syprzaka z FC Barcelony i Adama Szybę. – Oczywiście można zaklinać rzeczywistość i mówić, że do Francji jedziemy po medal, ale nawet w sporcie trzeba być realistą. Reprezentacja gwarantowała nam fantastyczne emocje i walkę o najwyższe stawki, ale to już przeszłość. Tamtego zespołu już nie ma i trzeba przyzwyczajać się do nowych realiów – mówi trener i ekspert telewizyjny Wojciech Nowiński. – Nie pamiętam, żeby w ostatnich latach jakikolwiek zespół ze światowej elity przeżył coś podobnego. Owszem Niemcy czy Szwedzi też musieli przebudowywać kadrę, kiedy starsi zawodnicy kończyli kariery, ale w żadnym z tych przypadków reforma nie musiała być tak głęboka. W reprezentacji Polski więcej jest znaków zapytania niż pewników. Realnie patrząc, faktycznie będziemy walczyć o wyjście z grupy.

A zagramy w niej przeciwko gospodarzom, Niemcom – mistrzom Europy, Norwegii oraz Rosji, Brazylii i Japonii. Tylko od tych ostatnich jesteśmy ewidentnie mocniejsi. – Mnóstwo zależeć będzie od pierwszego meczu przeciwko Norwegii. Poznamy odpowiedzi na pytania o strukturę tego zespołu, o to, którzy zawodnicy występować będą na jakich pozycjach. Ale będzie ono ważne ze względów psychologicznych. Wysoka porażka może być katastrofalna w skutkach, zwycięstwo zdejmie z tych niedoświadczonych zawodników chociaż część presji – ocenia Nowiński.

Zespół, który w weekend zagra w towarzyskim turnieju w Hiszpanii, opierać się będzie głównie na zawodnikach występujących na co dzień w naszej lidze. Wielu z nich nie ma doświadczenia międzynarodowego, czy to z kadry, czy z Ligi Mistrzów.

Dujszebajew twierdzi, że buduje zespół na igrzyska w 2020 roku. Tyle że – jak zwraca uwagę Nowiński, występ na turnieju olimpijskim jest uzależniony w dużej mierze od wyników w innych dużych imprezach. – Igrzyska w piłce ręcznej są bardzo ważne i przebudowa zespołu zaczyna się zazwyczaj właśnie tuż po nich. Ale nie należy zapominać, że o awansie do Tokio decydować będzie w dużej mierze wynik na mistrzostwach świata w Danii i Niemczech w 2019 roku. A z kolei na nie najłatwiej awansować poprzez przyszłoroczne mistrzostwa Europy w Chorwacji – mówi trener. – Nie jest więc tak, że można sobie powiedzieć: odpuszczamy wszystko, koncentrujemy się na tym, co za cztery lata. Bo za chwilę będziemy musieli na imprezy przebijać się przez trudne kwalifikacje i play-offy. Z Jureckim, Syprzakiem i Wyszomirskim ta drużyna wciąż nie byłaby faworytem do tytułu, ale byłaby znacznie mocniejsza. A tak są naprawdę poważne obawy, że możemy wypaść z elity.

– Sukcesem będzie, jeśli wyjdziemy z grupy i zagramy w ćwierćfinale – mówi selekcjoner reprezentacji Polski w piłkę ręczną Tałant Dujszebajew przed zaczynającymi się już 11 stycznia mistrzostwami świata. I nie jest to tonowanie hurraoptymizmu tylko realna ocena. Czwarta drużyna zeszłorocznych igrzysk olimpijskich w Rio, eufemistycznie rzecz ujmując, do faworytów turnieju nie należy. Zespół, który przez tyle lat dostarczał polskim kibicom mnóstwa emocji i zdobywał medale wielkich imprez, przestał istnieć.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka ręczna
Turniej Final4 troszkę bliżej. Industria Kielce pokonała Magdeburg sc
Piłka ręczna
Dlaczego Sławomir Szmal rusza po władzę w polskiej piłce ręcznej
Piłka ręczna
Industria Kielce przed Final Four Ligi Mistrzów. Teraz czas na marzenia
Piłka ręczna
Nowa impreza na mapie piłki ręcznej. ZPRP zorganizuje Superpuchar Polski
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Industria Kielce i Wisła Płock wywalczą awans do Final Four?