Są jakiekolwiek szanse na to, że wróci pan na mecze z Katarem i kolejne spotkanie? Oby był to oczywiście finał.
Krzysztof Lijewski: Raczej nie ma takich szans. Mam zerwane ścięgno i mam kłopoty z tym by normalnie się poruszać, a co dopiero mówić o bieganiu, robieniu zwodów, skakaniu i przyspieszaniu. Bardzo oczywiście bym chciał, ale pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć.
Jak się ogląda takie mecze z trybun?
Bardzo ciężko. Wyjątkowo mocno je przeżywam. To zupełnie co innego oglądać spotkanie z trybun, a co innego z parkietu czy nawet ławki, gdy w każdej chwili można wejść i pomóc. Gdy gram to nie czuję żadnego stresu ani niepewności. Po prostu koncentruje się na swoich zadaniach. Natomiast gdy siedzę na trybunach i nie mogę zrobić absolutnie nic, mogę tylko się przyglądać, to mnie aż serce boli. Chciałbym wstać, wbiec na boisko, pomóc kolegom, a mogę tylko obserwować, podpowiadać i trzymać kciuki. Dla każdego zawodnika kontuzjowanego największą karą jest to przyglądanie się z boku.
To może trzeba było wrócić do Polski?
Czasem tak myślę, że może lepiej by było gdybym został w domu i mógł oglądać te mecze w telewizji. Mógłbym przełączyć na chwilę na inny kanał, żeby się odstresować, ochłonąć, a nie był skazany na te horrory, bo nasza drużyna ma to do siebie, że nie da człowiekowi w spokoju obejrzeć meczu. Emocje aż buzują.
Skąd to się bierze?
Nie potrafię na to odpowiedzieć. Przyjemniej by nam się grało, a i pewnie kibicom by się przyjemniej i spokojniej oglądało, gdybyśmy wygrywali każdy mecz dziesięcioma bramkami. No ale tak nie umiemy. Kibiców przyzwyczailiśmy do meczów wyrównanych i zaciętych, które rozstrzygają się w dramatycznych okolicznościach.
Boicie się sędziów przed meczem z Katarem?
To dość śliski temat. Oglądając niektóre mecze gospodarzy ma człowiek wrażenie, że sędziowie ich wspierają. Z drugiej strony, który gospodarz mistrzostw świata czy Europy takiego delikatnego wsparcia nie dostawał? Tak zawsze było na dużych turniejach.
Pański brat miał ponoć propozycję z reprezentacji Kataru.
Nic mi nigdy o tym nie mówił. Dla mnie to jest niezrozumiałe, że tak budują drużynę. Rozumiem, że coś takiego dzieje się w klubie, to normalna sprawa, że ściąga się zawodników z całego świata. Ale ściąganie zawodników do reprezentacji... Nie pojmuje tego. Nie ma to nic wspólnego z patriotyzmem. Ci ludzie to są najemnicy, którzy nie walczą dla kraju, kibiców, barw narodowych, tylko przyjechali tu zarabiać pieniądze. Trzeba to sobie powiedzieć wprost.
Jeden z dziennikarzy nazwał to reprezentacją Jugosławii odrodzoną pod flagą Kataru.
Faktycznie sporo zawodników z byłej Jugosławii pojawiło się w barwach Kataru, a przecież wszyscy wiedzą, że ludzie z Bałkanów bardzo dobrze potrafią grać w piłkę ręczną. Trzeba przyznać, że człowiek, który robił selekcję, wykonał swoje zadanie bardzo dobrze. Wiedział na kogo postawić i Katarczycy zbierają dziś tego owoce.