Korespondencja z Lublany
Polska reprezentacja pierwszy raz zagrała na Futsal Euro w 2001 roku. W Moskwie zajęła ostatnie, ósme miejsce. Na kolejny awans na mistrzostwa Europy trzeba było czekać siedemnaście lat. Przełom nastąpił w Elblągu. - Wyszliśmy z grupy, w której była pierwsza i czwarta drużyna Europy (Polacy zremisowali z Hiszpanią 1:1 i przegrali z Serbią 0:4 - przyp. red.). Potem w barażach pokonaliśmy Węgrów, którzy grali na poprzednim Euro – wymienia Błażej Korczyński, trener futsalowej reprezentacji.
Polacy próbowali też zakwalifikować się do ostatnich mistrzostw świata. W turnieju eliminacyjnym w Portugalii przegrali z gospodarzami, ale wygrali 8:1 z Rumunią, silnym zespołem, który także wystąpił na tegorocznym Futsal Euro w Lublanie. Po emocjonującym barażowym dwumeczu z Kazachstanem – remisie w Szczecinie i wysokiej przegranej na wyjeździe -biało-czerwoni przekreślili swoje szanse na wyjazd do Kolumbii.
Sensacyjny remis z Rosją, porażka z Kazachstanem
Marcin Mikołajewicz w rozmowie z Polsat Sport jeszcze przed wylotem na turniej do Lublany zapowiadał, że on i jego koledzy zrobią wszystko, by udowodnić, że ich udział w tegorocznym Euro to nie przypadek. Pokazali to już w dniu otwarcia Futsal Euro 2018, remisując z Rosją w ostatniej minucie meczu po bramce Michała Kubika.
- Mieliśmy obawy przed tym spotkaniem, ale powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia. Możemy tylko zyskać. Wydaje mi się, że graliśmy z Rosją jak równy z równym. Pokazaliśmy to na parkiecie. Każdy walczył, tworzyliśmy kolektyw, a to przełożyło się na wynik – powiedział Mikołaj Zastawnik, który w meczu ze „Sborną” wielokrotnie próbował sforsować bramkę Georgija Zamtaradzego.
Po tym meczu polskie media rozpisywały się o sensacyjnym remisie Polaków i heroicznej walce Michała Kałuży. 19-letni bramkarz biało-czerwonych odparł wszystkie ataki Rosjan, poza jednym – Iwana Cziskały w 36. minucie. Po meczu polski golkiper podkreślał jednak, że gol Rosjanina nie podłamał zespołu. - Wierzyliśmy do końca w osiągnięcie dobrego rezultatu i to się udało – przyznał Kałuża.