Transfer Carlitosa do Wisły Kraków latem 2017 roku nie wywołał wielkiego zainteresowania w mediach. Nawet kibicom mocno interesującym się futbolem jego nazwisko nie mówiło wiele albo zgoła nic, bo Carlos Lopez Huesca do tej pory grał w trzeciej (ewentualnie drugiej) lidze hiszpańskiej i nie zrobił furory w przeciętnych klubach zagranicznych. Takich obcokrajowców w rozgrywkach ekstraklasy jest aż nadto i mało który z nich zapada w pamięć na dłużej. Nie można było o napastniku Wisły powiedzieć nawet tego, że to wielki niespełniony talent, zdeterminowany, żeby wykorzystać ostatnią szansę od losu.
Ciche wejście
Narodowość Carlitosa też nie budziła specjalnych emocji. W przeszłości już się Hiszpanie nad Wisłą pojawiali, na ogół w ślad za trenerami rodakami. Swego czasu sporą kolonię stworzyli w Piaście Gliwice (Alvaro Jurado, Ruben Jurado, Gerard Badia), grywali w Legii i Koronie Kielce. Inaki Descarga, który trafił na Łazienkowską, był swego czasu nawet kapitanem grającego w Primera Division Levante Walencja, a Miguel Palanca (Korona) zaliczył trzy występy w pierwszym zespole Realu Madryt i dołożył jeszcze mecz w Espanyolu.
W ekstraklasie pojawiali się nawet znani piłkarze, co prawda przeważnie u schyłku kariery, ale z imponującymi wpisami w CV, tacy jak Danijel Ljuboja (Legia), były reprezentant Francji Olivier Kapo (Korona) czy Milos Krasić, który zanim trafił do Lechii, zdobywał mistrzostwo Włoch z Juventusem Turyn i ponad 40 razy wystąpił w serbskiej kadrze.
Nic dziwnego, że Carlitos wszedł do ekstraklasy bez wielkiego szumu, ale cisza trwała tylko kwadrans. W 16. minucie debiutu z Pogonią Szczecin zdobył gola z rzutu wolnego i przyczynił się do zwycięstwa Wisły.
„Rey de la Reymonta”
Następnie przyszły dwa mecze bez gola (a nawet z żółtą kartką przeciwko Termalice), ale później było już tylko lepiej. W 95. minucie starcia z Wisłą Płock zdobył gola na wagę trzech punktów, a od 12 sierpnia uwielbia go połowa Krakowa, druga zaś zgrzyta zębami na dźwięk jego imienia. Carlitos zapewnił wygraną w derbach z Cracovią, przy wypełnionym po brzegi stadionie i głośnym dopingu kibiców. Nic dziwnego, że to spotkanie uważa za jedno z najlepszych w karierze, a na trybunach pojawiają się nawet transparenty „Rey de la Reymonta”.