Mecz w stolicy się skończył, a po przerwach w Białymstoku jeszcze trwał. To było kilka najbardziej denerwujących minut dla obydwu drużyn. Legia mogła tylko czekać i kibicować... Lechowi, w obronie remisu. Jeden gol więcej dla Jagiellonii dałby jej tytuł mistrzowski.
Tak się jednak nie stało. Wicemistrzostwo i tak było największym osiągnięciem Jagiellonii w historii jej występów w ekstraklasie. Wiadomo było, że twórca sukcesu Michał Probierz odejdzie z klubu. I jakby tego było mało, miasto opuścił też jeden z najlepszych rozgrywających ligi, estoński pomocnik Konstantin Wasiljew, a zaraz po nim defensywny pomocnik Jacek Góralski.
Na starcie nowego sezonu dość powszechne było przekonanie, że Probierz wycisnął z Jagiellonii wszystko, co się dało, taki sezon zdarza się raz na kilka lat, a po nim klub skazany jest na ligową przeciętność. Tak się jednak nie stało i Białystok ma drugi tytuł wicemistrzowski.
Kto mógłby pracować po Probierzu w klubie, zatrudniającym w przeszłości m.in. Wojciecha Łazarka czy Adama Nawałkę? Szanse mieli: Franciszek Smuda, Jerzy Brzęczek, Waldemar Fornalik i Maciej Bartoszek, uznany niespodziewanie za najlepszego trenera sezonu za wyniki Korony. Wybrano kogoś zupełnie innego: Ireneusza Mamrota.
Trener z drugiego rzędu
W trzech pierwszych meczach sezonu Jagiellonia odniosła trzy zwycięstwa i marzenia wróciły. Wtedy zaczęto też bliżej interesować się trenerem, który debiutował w klubie ekstraklasy dość późno, bo w wieku 46 lat.