Xabi Alonso powiedział o nim kiedyś, że jest przedstawicielem gatunku na wymarciu. Złośliwi dodaliby dzisiaj, że tę pochwałę Oezil tak mocno wziął sobie do serca, że zupełnie zniknął z piłkarskiego krajobrazu. Ostatni raz na boisku widziano go jeszcze przed pandemią. Marcowe spotkanie z West Hamem (1:0) skończył nawet z asystą. Ale od tamtej pory próżno szukać go w składzie Arsenalu.
Oezil nie był ulubieńcem trenera Unaia Emery'ego, ale u jego następcy Mikela Artety grał w miarę regularnie. Niedawno usłyszał jednak, że w Londynie nie jest już potrzebny. Klub nie zgłosił go do rozgrywek Premier League i europejskich pucharów. Trener przekonuje, że ma 25 bardziej przydatnych zawodników.
– Ta decyzja podyktowana jest wyłącznie względami sportowymi – podkreśla Arteta, choć w kuluarach mówi się o konflikcie obu panów, a agent piłkarza Erkut Sogut zarzuca trenerowi kłamstwo. – Rozmawiałem z kilkoma kolegami Mesuta z szatni i powiedzieli mi, że na treningach prezentuje się on świetnie i nie potrafią zrozumieć tego, co się dzieje. Wszyscy, na czele z kibicami, zasłużyli na słowa prawdy.
Gdy w lipcu Arteta nie posyłał Oezila na boisko, tłumaczył, że powodem absencji jest jego uraz pleców. Sam zainteresowany twierdził jednak, że nic mu nie dolega i zgłaszał gotowość do gry. Angielska prasa szybko temat podchwyciła i uznała, że to po prostu wypychanie reprezentanta Niemiec z klubu.
Oezil to jeden z najlepiej zarabiających zawodników w Premier League. Odkąd w 2018 roku przedłużył kontrakt, co tydzień na jego konto wpływa 350 tys. funtów. Taka kwota to duże obciążenie dla budżetu, w dodatku Oezil nie przystał na obniżenie pensji na okres zawieszenia rozgrywek przez Covid-19. Kiedy dzisiaj z żalem pisze o braku lojalności ze strony klubu, współczuć mu trudniej.