Koniec ery podwórkowej, teraz rządzi pieniądz

Kamil Kosowski, były piłkarz Wisły Kraków i reprezentacji, o nowym sezonie, klasie Legii i zmianie pokoleniowej.

Publikacja: 20.07.2013 01:01

Kamil Kosowski

Kamil Kosowski

Foto: Fotorzepa, Bosiacki Roman Bos Roman Bosiacki

Rz: Po zakończeniu sezonu mówił pan, że to jeszcze nie koniec z piłką, a teraz podpisał pan kontrakt z Canal+ jako ekspert. Czyli koniec?

Kamil Kosowski:

Wszystko na to wskazuje. Jeśli rzeczywiście mam już ostatni mecz za sobą, to cieszę się, że było to w Wiśle Kraków. W moim imieniu pytano jeszcze w Górniku Zabrze, czy bym się nie przydał, bo przecież tam debiutowałem w ekstraklasie, ale przeciwny był trener Adam Nawałka.

Jak się pan odnajduje w życiu po życiu?

Byłem ostatnio typem kanapowca, przygotowywałem się do nowej roli. Ale nie jest to łatwe. Pierwszy miesiąc przypominał wakacje, potem zaczęło brakować treningów, zgrupowań. Ale mam małe dzieci, więc także mało czasu. Nie zdążyłem się chyba tym końcem kariery przejąć, zastanowić. Dobrze, że udało się zostać przy piłce, umowy z Canal+ jeszcze nie podpisałem, ale to już tylko formalność. Mam nadzieję, że sprawdzę się w nowej roli i będzie mi się podobało. Chociaż jak oglądałem ostatni sparing Wisły, to jestem pewny, że jeszcze przez rok mógłbym pomóc tej drużynie.

Trudno być optymistą, patrząc na grę drużyny Franciszka Smudy?

Ostatnio czytałem wypowiedź Tomka Frankowskiego, że o Wisłę się nie martwi, bo Smuda ma dużo charyzmy. Mam trochę inne zdanie. Ciągle jestem bardzo blisko szatni i uważam, że jeśli nie będzie wzmocnień, może się okazać, że już zimą będzie duży problem i wstyd. Obym był złym prorokiem. Bogusław Cupiał postawił na Smudę, to jego klub, może wybrać, kogo chce. Ja sugerowałem Ivana Jovanovicia, który odnosił sukcesy z Apoelem Nikozja, ale bez powodzenia. Trzeba trzymać kciuki za Smudę.

Ma pan do niego żal, że nie dał panu szansy?

Po co mam się żalić, nie jestem mściwy. Po ostatnim sparingu mówił, że wszyscy widzą, jakich ma piłkarzy, ale lekką ręką pozbył się mnie czy Radka Sobolewskiego. Miał do tego prawo, ale nie wiem, czy te decyzje były do końca przemyślane.

Legia ogłosiła budżet w wysokości 100 milionów złotych. Trudno będzie ją dogonić.

To sygnał dla innych klubów, że pora dofinansować drużyny, żeby Legia nie uciekła na lata. Ten budżet pokazuje, jak fantastycznie zarządzany jest nowy mistrz Polski, jakim pasjonatem jest jego właściciel. W Warszawie chcą zdominować rozgrywki, zbudować rozpoznawalną markę w Europie, taką, jaką Wisła była w poprzedniej dekadzie.

Lech Poznań działa trochę ciszej, ale też ma dobrą drużynę. Może zagrozić Legii?

Nie wydaje mi się. W tym momencie Legia to jedyny poważny klub. Oczywiście, jak będzie z poziomem sportowym, to dopiero się okaże, ale z papierowych wyliczeń wynika, że powinna wszystkich kosić. Jest dobry trener, dobre zaplecze, są przemyślane ruchy transferowe. Kto psioczył na prezesa Bogusława Leśnodorskiego, pewnie teraz gryzie się w język. Prezes otoczył się odpowiednimi ludźmi, sprzedaje piłkarzy za dobre pieniądze. Brakuje tylko fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Już teraz?

Jeżeli Legia w tym sezonie zagra tylko w fazie grupowej Ligi Europejskiej – tragedii nie będzie. Tam też da się zarabiać pieniądze i budować markę. Moim zdaniem przejście dwóch rund, które dałyby Legii awans, to obowiązek. Z polskich klubów najtrudniejszą drogę ma Piast Gliwice. Nie ma tam gwiazd, jest drużyna, która zawsze walczy, ale obawiam się, że frycowe będzie musiała zapłacić. Jestem bardzo ciekawy Śląska Wrocław, bo niby się zwija, można narzekać i marudzić, jednak od trzech lat kończy sezon na podium. Sebastian Mila przedłużył kontrakt, więc rzuty rożne i wolne nadal będą mocną stroną Śląska, jednak ta drużyna może wygrać i przegrać z każdym. Trzymam za Wrocław kciuki, bo uważam, że Stanislav Levy to niezły trener.

Kiedy polskie kluby będzie stać, by zatrzymać zdolną młodzież?

Do tego potrzebne są sukces i pieniądze. Trzeba zaproponować je młodemu piłkarzowi, czy jego rodzicom, żeby nie szukali szczęścia gdzie indziej. Mówi się o szkółce Zagłębia, ale z całym szacunkiem, w seniorskiej drużynie nie ma nikogo, w kogo ci młodzi mogliby być wpatrzeni. Jakby co roku były europejskie puchary, walka o mistrzostwo Polski, to młodzi mieliby jakiś magnes, nie każdy rodzic chce przecież puszczać dziecko w świat w wieku 17 lat.

Tego lata, poza panem, kariery skończyli też Tomasz Frankowski i Michał Żewłakow. Długo będziemy czekać na takich piłkarzy?

Skończyło się pokolenie podwórkowe. Straciło znaczenie przywiązanie do barw klubowych, reprezentacja Polski już nie jest najważniejsza, przestała być marzeniem młodych ludzi. Świat idzie do przodu, pieniądz rządzi. Wszyscy kopią piłkę, ale za pomocą joysticka. Czternastoletni piłkarze kuszeni są przez menedżerów. Ja pierwszego agenta miałem w Wiśle, wcześniej w Górniku dostawałem jakieś stypendium. Przyszedł prezes Stanisław Płoskoń z umową i powiedział, że jak nie podpiszę, to wychodzę z szatni. Grzecznie podpisałem. Potem Płoskoń kazał mi iść do Wisły, powiedział, że jak się nie zgodzę, to nigdzie indziej mnie nie sprzeda. Więc się zgodziłem. Teraz wszystko jest sterowane, są prowizje, menedżerowie. Może to i lepiej. Najbardziej utalentowana młodzież może szybciej się dorobić.

Rz: Po zakończeniu sezonu mówił pan, że to jeszcze nie koniec z piłką, a teraz podpisał pan kontrakt z Canal+ jako ekspert. Czyli koniec?

Kamil Kosowski:

Pozostało 97% artykułu
Piłka nożna
Piłkarskie klasyki w Wielkanoc: City-Arsenal, Bayern-Borussia i OM-PSG
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani
Piłka nożna
Manchester City kupił "najbardziej ekscytującego 14-letniego piłkarza na świecie"