Wyrwane serce Barcelony

Kiedyś powiedział, że nie chce zakończyć kariery na stole operacyjnym. ?Walkę z kontuzjami przegrał, ale z Camp Nou odchodzi z podniesioną głową.

Publikacja: 17.05.2014 19:00

Wyrwane serce Barcelony

Foto: AFP

Kilku ich jeszcze zostało. Steven Gerrard w Liverpoolu, Ryan Giggs w Manchesterze United, Iker Casillas w Realu, Xavi w Barcelonie. Nie da się jednak ukryć, że piłkarze związani z jedną drużyną przez całą dorosłą karierę to ginący gatunek. W czasach, gdy kluby są korporacjami, lojalność i przywiązanie do barw stało się towarem deficytowym.

Tydzień temu Mediolan żegnał Javiera Zanettiego, przez ostatnie 15 lat kapitana Interu. Z Carlesem Puyolem, ikoną Barcelony żegnaną przez Katalończyków w czwartek, łączyły go nie tylko ten sam wzrost (178 cm), ale przede wszystkim wszechstronność i niezłomność. Argentyńczyka pokonał wiek, Hiszpana kolejne urazy.

Tarzan i rekin

Kiedy w marcu Puyol ogłosił, że po sezonie rozstanie się z Barceloną, swojej przyszłości nie przesądzał. Wydawało się, że pogra jeszcze na emigracji. Tam, gdzie można nieźle zarobić i być gwiazdą, biegając za piłką dla przyjemności. Ale on kuponów od sławy odcinać nie zamierzał, to nie w jego stylu. Decyzja o futbolowej emeryturze była chyba najrozsądniejsza.

Odchodzi jako człowiek spełniony. Zawsze powtarzał, że chciałby na Camp Nou zakończyć karierę. – Barcelona to zespół, w którym pragnie występować każde dziecko z Katalonii – przypominał. Jego marzenie zaczęło się spełniać, kiedy w 1995 roku dołączył do słynnej La Masii. Miał już 17 lat, ale serce do gry chłopaka, wychowanego w rolniczej rodzinie w małej miejscowości Pobla de Segur, kazało wierzyć, że na Camp Nou się przyda.

W dzieciństwie był bramkarzem, ale po kontuzji barku trzeba było mu znaleźć nową pozycję na boisku. Tak trafił do ataku. W zespołach młodzieżowych Barcy grał na prawym skrzydle i jako defensywny pomocnik, obrońcę zrobiono z niego dopiero w pierwszej drużynie. Wycieczek pod pole karne jednak nie zaniechał.

U Louisa van Gaala debiutował na prawej stronie (2 października 1999 roku przeciw Valladolid), na środek przesunął go dopiero Frank Rijkaard. Ale zanim włożył koszulkę Barcelony, przyszła ?z Malagi oferta transferu. Van Gaal by go sprzedał, gdyby nie sprzeciw holenderskich piłkarzy: Ronalda de Boera i Michaela Reizigera. Po pierwszym treningu wezwał Carlesa do swojego gabinetu: –Co jest z twoimi włosami, nie stać cię na fryzjera? – zapytał, proponując sfinansowanie mu wizyty w salonie. Puyol odmówił. Bujnej czuprynie pozostał wierny do dzisiaj.

– Nie mam techniki Romario, szybkości Marca Overmarsa ani siły Patricka Kluiverta. Ale pracuję ciężej niż inni. Jestem jak student, który nie ma może wystarczającej wiedzy, ale przychodzi na egzamin i go zdaje – opowiadał o sobie. Pierwsze Gran Derbi zaliczył na piątkę. Był październik 2000 roku. Na Camp Nou wracał Luis Figo. Puyol kilka dni przed spotkaniem dostał SMS z nieznanego numeru: „Myśl jak Portugalczyk". Jak się później okazało, autorem wiadomości był ówczesny kapitan Barcy Pep Guardiola. – Przygotowywał mnie do wejścia w jego umysł – tłumaczył Puyol. Błędu nie popełnił, Barcelona wygrała 2:0. Tak rodził się nowy bohater Katalonii.

On sam nigdy nie chciał być postrzegany w ten sposób. – Kiedy widzę dzieci w koszulkach z moim nazwiskiem, myślę sobie: to musi być jakaś pomyłka. Gdybym był na ich miejscu, nosiłbym te z Iniestą czy Xavim – przyznawał skromnie. Ale z pseudonimami zapożyczonymi od superbohaterów walczyć nie zamierzał. Był Tarzanem, nazywano go kapitanem Marvelem i kapitanem Grotmanem (postaci z komiksów i kreskówek). Ratował Barcelonę z ciężkich opresji. Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego mówiono o nim Ściana, niech poszuka w internecie skrótu meczu Ligi Mistrzów z Lokomotiwem Moskwa (2002) i zobaczy, jak klatką piersiową zatrzymuje strzał Nigeryjczyka Jamesa Obioraha do pustej bramki. Camp Nou wiwatowało, jakby zdobył gola. Jeden z hiszpańskich komentatorów porównał go do rekina.

Anioł stróż

– To luksus mieć go w swoim zespole – zauważał Xavi, podkreślając, że obecność Puyola na boisku sprawiała, że on stawał się lepszym piłkarzem. Gerard Pique nie wyobraża sobie bez niego Barcelony: – Nawet kiedy prowadziliśmy 3:0, nie pozwalał mi stracić koncentracji. Przez cały czas słyszałem, jak za moimi plecami nuci: – Geri, Geri, Geri. A gdy odwracałem się ?i pytałem go, o co chodzi, on odpowiadał: – Nic, śpij spokojnie. Wiedziałem, że gdy popełnię błąd, on go naprawi. Był moim aniołem stróżem.

Po odejściu Guardioli i zakończeniu kariery przez Luisa Enrique wybór Puyola na kapitana Barcelony był oczywisty. Już w szkole wyprowadzał swoje drużyny na boisko. – Rodzice byli sceptyczni wobec moich planów. Woleli, bym studiował, ale później byli ze mnie dumni. Nie wspominali już o nauce, zachęcali jednak do ciężkiej pracy – opowiadał w wywiadach. Pracowitości i waleczności nauczył się od ojca. Josep Puyol nigdy nie interesował się sportem, pierwszy raz oglądał syna na żywo podczas finału Ligi Mistrzów 2006 z Arsenalem (2:1). W tym samym roku zginął w wypadku na budowie, gdzie prowadził koparkę.

– Carles przeżywa każdy trening tak, jakby miał być jego ostatnim, a ćwiczenia wykonuje z takim zapałem jak na pierwszych zajęciach w życiu – chwalił swojego obrońcę Guardiola trener. Razem przez cztery lata (2008–2012) zdobyli 14 trofeów. Na sukcesy czekał Puyol długo także w reprezentacji. Luis Enrique ostrzegał go, że gra dla Hiszpanii to frustrujące hobby. To były jeszcze czasy, kiedy o piłkarzach z Półwyspu Iberyjskiego mówiono: „Grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze".

Ale przyszedł 2008 rok i wszystko zmienił. Hiszpanie zostali w Wiedniu mistrzem Europy, pokazując, że piękno i skuteczność mogą iść w parze. Dwa lata później lecieli do RPA jako faworyt mundialu. W półfinale trafili na Niemców, do 73. minuty utrzymywał się bezbramkowy remis. I wtedy zdarzyło się coś, czego rywale się nie spodziewali. Po dośrodkowaniu Xaviego z rzutu rożnego, w pełnym Niemców polu karnym, Puyol pofrunął nad ?o kilkanaście centymetrów wyższym Pique i zdobył jedynego gola, wprowadzając Hiszpanię do pierwszego finału mistrzostw świata. To była niemal kopia bramki, którą rok wcześniej wbił Realowi w wygranych 6:2 derbach na Santiago Bernabeu. „Pingwiny umiały latać, ale Puyol nie znosi konkurencji i im tego zabronił" – żartowano.

Hiszpania przywiozła kolejne złoto, kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa, ale na polsko-ukraińskie Euro Puyol nie przyjechał. Miesiąc przed mistrzostwami uszkodził kolano i musiał przejść operację. – Na taki turniej powinni jechać zawodnicy w najlepszej formie. Mamy dobrych środkowych obrońców i nie musimy się o nic martwić – przyznał z klasą. I zapowiedział, że wróci do reprezentacji, bo nie chce kończyć kariery na stole operacyjnym, tylko na boisku. Kilka miesięcy później, w lutym 2013 roku, zagrał w niej po raz 100. i ostatni. Hiszpania pokonała w Dausze Urugwaj 3:1. Ale pech go nie opuszczał i coraz więcej czasu spędzał w lekarskich gabinetach.

Dla młodszych kolegów był wzorem do naśladowania. Kiedy dwa lata temu Barcelona wbiła na wyjeździe Rayo Vallecano piątą bramkę, pobiegł, by uspokoić tańczących przed gwiżdżącymi trybunami Thiago i Daniego Alvesa. Czuł, że ten brak szacunku dla przeciwnika na długo może utkwić w pamięci kibiców i przyniesie tylko szkody. Gdy dostał w twarz od rywala, nie szukał zemsty, a biegnącego mu na pomoc Ronaldinho powstrzymał od wymierzenia sprawiedliwości. Kiedy Brazylijczyk grał już w Milanie, Puyol zaprosił go przed meczem do wspólnego zdjęcia z byłymi kolegami. A gdy podczas jednego z Gran Derbi w Madrycie Pique podniósł zapalniczkę rzuconą w pole karne Barcelony, by zanieść ją sędziemu, zabrał mu ją z ręki, wyrzucił poza boisko i kazał zająć się grą. Wszystkim zapadł w pamięć gest, jaki wykonał przed trzema laty po zwycięstwie nad Manchesterem United (3:1) w finale Ligi Mistrzów na Wembley. Przekazał opaskę wracającemu po ciężkiej chorobie Ericowi Abidalowi i pozwolił mu wznieść puchar.

Domator

Na boisku zawsze poważny, poza nim wyluzowany. W 2011 roku złamał protokół i na ceremonię losowania Ligi Mistrzów przyszedł w bermudach i klubowej koszulce polo. Życie prywatne stara się chronić przed mediami. Skandale i romanse to nie jego świat. Spotyka się ?z modelką Vanessą Lorenzo, w styczniu na świat przyszła ich córka Manuela. Carles lubi zabawę, ale jest domatorem. Wiadomo, że uwielbia japońską kuchnię. – Prowadzę spokojne życie. Wolę posiedzieć z przyjaciółmi w restauracji, niż chodzić po nocnych klubach – zaznacza.

Graham Hunter, brytyjski dziennikarz mieszkający w Katalonii, autor książki „Barca. Za kulisami najlepszej drużyny świata", tak zapamiętał Puyola: „W każdym meczu grał, jakby od tego zależało być albo nie być Barcelony, jakby chodziło o jej uratowanie, a nie o zdobycie trzech punktów" – wspominał w autobiografii Puyola zatytułowanej „Kapitan o sercu w kolorze blaugrana" autorstwa Ziemowita Ochapskiego. „Powiedziałem mu, że go za to podziwiam. Ale jeszcze bardziej podziwiam w nim osobowość wojownika, strażaka, futbolowego supermana w pelerynie nadlatującego na pomoc w ostatniej chwili [...] Uwielbiałem oglądać jego wyczyny na boisku. Uwielbiałem z nim rozmawiać i przeprowadzać wywiady [...] Pewna cząstka piłki nożnej umiera za każdym razem, gdy przychodzi nam żegnać takiego gracza [...] Nadejdą nowi, być może podobni, ?ale ja osobiście wątpię, że znajdzie się drugi taki jak Puyi".

Carles Puyol i Saforcada

Wychowanek, kapitan i legenda Barcelony. Jeden z najlepszych obrońców świata. W kwietniu skończył 36 lat. W klubie od 1995 roku. Zdobył z nim 21 trofeów, w tym sześć tytułów mistrzowskich (2005, 2006, 2009, 2010, 2011, 2013) i trzy puchary Ligi Mistrzów (2006, 2009, 2011). W reprezentacji Hiszpanii od 2000 roku. Był na trzech mundialach (2002, 2006, 2010) i dwóch Euro (2004, 2008). Mistrz Europy (2008) i świata (2010) oraz srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Sydney (2000). Rozegrał w niej 100 meczów, sześć razy reprezentował Katalonię. Wybierany do drużyny gwiazd największych turniejów.

Kilku ich jeszcze zostało. Steven Gerrard w Liverpoolu, Ryan Giggs w Manchesterze United, Iker Casillas w Realu, Xavi w Barcelonie. Nie da się jednak ukryć, że piłkarze związani z jedną drużyną przez całą dorosłą karierę to ginący gatunek. W czasach, gdy kluby są korporacjami, lojalność i przywiązanie do barw stało się towarem deficytowym.

Tydzień temu Mediolan żegnał Javiera Zanettiego, przez ostatnie 15 lat kapitana Interu. Z Carlesem Puyolem, ikoną Barcelony żegnaną przez Katalończyków w czwartek, łączyły go nie tylko ten sam wzrost (178 cm), ale przede wszystkim wszechstronność i niezłomność. Argentyńczyka pokonał wiek, Hiszpana kolejne urazy.

Pozostało 94% artykułu
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity