Piłkarze Marcina Włodarskiego mieli okazję zmierzyć się ze wszystkimi szkołami futbolu na świecie. Z Europejczykami radzą sobie od dawna bardzo dobrze, co było widać w mistrzostwach Europy i nawet w meczach towarzyskich, gdzie wysoko wygrywali z rówieśnikami z Anglii, Belgii czy Szwecji.
Na mundialu ich przeciwnikami byli Japończycy, Senegalczycy i na koniec Argentyńczycy. W pierwszym meczu grali jak równy z równym, ale od dwóch kolejnych drużyn Polacy dostali srogie lanie. Piłkarze z Afryki górowali nad Polakami fizycznie, a do tego dokładali świetną technikę. Argentyńczycy nie byli gladiatorami, ale piłkarskich umiejętności im nie brakuje - od lat we wszystkich kategoriach młodzieżowych zdobywają medale i wypuszczają do Europy dziesiątki świetnych piłkarzy.
Czytaj więcej
Senegalczycy rozbili reprezentację Polski 4:1 w drugim meczu rozgrywanego w Indonezji mundialu. Rywale okazali się za szybcy, za silni i za dobrze wyszkoleni technicznie.
Polacy musieli ich pokonać, żeby awansować dalej. Trener Marcin Włodarski postawił niemal wszystko na jedną kartę i do pierwszego składu wstawił niemal wszystkich graczy ofensywnych, jakich miał (na ławce z napastników i skrzydłowych został mu tylko Szymon Łyczko). Kadrę miał okrojoną po aferze alkoholowej, po której do domu odesłał czterech zawodników, więc pole manewru selekcjonera było ograniczone.
Mimo to przez pierwsze 30 minut meczu jego zawodnicy grali całkiem dobrze. Byli uważni w obronie, nie pozwalali grać Argentyńczykom jeden na jednego, ale często starali się rywali atakować we dwóch, a sami wyprowadzali kontrataki. Indywidualnych akcji próbowali Karol Borys i Krzysztof Kolanko, na lewej stronie współpracowali Daniel Mikołajewski i Jakub Krzyżanowski.