Jeszcze kilka tygodni temu niektórzy mieli wątpliwości, czy Erling Haaland pasuje do maszyny Pepa Guardioli. We wtorek napastnik City odparł krytykę w najlepszy możliwy sposób. Zdobył pięć bramek, może powiększyłby jeszcze ten dorobek, gdyby po godzinie gry Guardiola nie zdjął go z boiska.
Haaland stracił tym samym szansę na rekord, bo sześciu goli w jednym meczu Ligi Mistrzów nie strzelił dotąd nikt. Pięciokrotnie trafiali wcześniej tylko Leo Messi (2012 r., Barcelona - Bayer Leverkusen 7:1) i Luiz Adriano (2014 r., BATE Borysów - Szachtar Donieck 0:7).
22-letni Norweg wyśrubował za to inny rekord. Został najmłodszym zawodnikiem, który zdobył co najmniej 30 bramek w tych prestiżowych rozgrywkach. Wyprzedził Kyliana Mbappe, potrzebował do tego ledwie 25 meczów. W jeden wieczór uzbierał tyle goli co w pięciu poprzednich spotkaniach Champions League w tym sezonie. I wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji strzelców.
To był pokaz siły Manchesteru City, który bezlitośnie wypunktował wszystkie błędy rywali z Lipska.
Strzeleckiej uczty nie było w drugim meczu w Porto sędziowanym przez Szymona Marciniaka. Bramek się nie doczekaliśmy. Inter obronił skromną zaliczkę i dołączył w ćwierćfinale do Milanu. Włosi mogą mieć aż trzy zespoły w najlepszej ósemce, bo w środę awans przypieczętować chce Napoli, które pierwsze spotkanie z Eintrachtem Frankfurt wygrało 2:0.