Mistrzowie Polski chcieli ten mecz wygrać, to było widać od pierwszej minuty. Gospodarze dobrze radzili sobie z pressingiem rywali, oferując piłkę nowoczesną: szybką, kombinacyjną, odważną. Aktywni byli skrzydłowi, 23-letni Michał Skóraś oraz 20-letni Filip Szymczak. Każdą akcję ofensywną próbował stemplować swoim zagraniem Afonso Sousa, który po przeciętnej jesieni wreszcie zaczyna budować swoją pozycję w zespole Lecha - tak, jak przystało na piłkarza, który kosztował 1,2 mln euro.
Kolejorz tej zimy postawił na stabilizację, transferów w Poznaniu nie było. Najważniejszym ruchem było prawdopodobnie przedłużenie kontraktu z kapitanem Mikaelem Ishakiem, do którego doszło jeszcze w listopadzie. Szwed przeciwko Djurgardens potwierdził, że jest jednym z liderów drużyny.
obejrzało z trybun mecz Lech - Djurgardens
Ishak był cichym bohaterem akcji bramkowej, to po faulu na nim Stephanie Frappart w 40. minucie podyktowała rzut wolny. Joel Pereira precyzyjnie dośrodkował piłkę w okolice ósmego metra, gdzie wisiał już w powietrzu Antonio Milić, specjalista od pojedynków główkowych. Chorwat uderzył w przeciwległy róg, bramkarz Jacob Zetterstrom był bezradny. Poznaniacy wszystko w tej akcji wykonali w idealnym tempie. Gospodarze zasłużyli na gola. Lech był w pierwszej połowie zespołem lepszym.
Podopieczni Johna van den Broma grali w piłkę, celem rywali przed przerwą była głównie destrukcja. Takie same założenia miesiąc wcześniej mieli poznaniacy podczas wyjazdowego meczu z FK Bodo/Glimt, ale realizowali je skuteczniej, bo wywieźli wówczas ze sztucznego boiska bezbramkowy remis.