Piłkarze z Poznania piszą piękną historię. Po 32 latach wreszcie doczekaliśmy się polskiego zespołu, który wygrał wiosną dwumecz w Europie. Poprzednim była Legia, która w ćwierćfinale nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów wyeliminowała Sampdorię Genua.
Kolejny rywal Lecha też wydaje się być w jego zasięgu. Kapitan Mikael Ishak, który w rewanżu z norweskim Bodo/Glimt strzelił jedynego gola, chciał co prawda trafić na bardziej znanego przeciwnika, marzył mu się West Ham, ale i tak powinien być zadowolony, bo za tydzień pojedzie do Szwecji, w której się urodził i wychował (rewanż już za tydzień w Sztokholmie).
Jeszcze ważniejsza będzie to rywalizacja dla Jespera Karlstroema, który przyszedł do Poznania właśnie z Djurgaardens. Był tam kapitanem, a w 2019 roku pomógł zdobyć drużynie ostatni tytuł.
Klub, który powstał w 1891 roku (sekcja piłkarska osiem lat później), świętował mistrzostwo 12 razy. Poprzedni sezon zakończył na drugim miejscu. Występy w Europie zaczął od drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji. W fazie grupowej uzbierał aż 16 punktów i awansował z pierwszego miejsca - przed KAA Gent, Molde i Shamrock Rovers z Irlandii.
Od 2019 roku drużynę prowadzi szwedzki duet trenerski Kim Bergstrand, Thomas Lagerloef. - To oni sprawili, że ten klub wrócił do ścisłej czołówki w Szwecji. Mają trochę inne osobowości, ale świetnie się wzajemnie uzupełniają. Na futbol patrzą w ten sam sposób. Przywiązują dużą wagę do aspektów taktycznych. Wiele się od nich nauczyłem - opowiada Karlstroem.