Tydzień temu mistrzowie kraju polecieli do Norwegii po bezbramkowy remis i wrócili do kraju bez strat. Zrealizowali cel, choć niektórzy krytykowali ich za minimalizm. Teraz kibice zobaczyli innego Lecha - aktywniejszego, szukającego szans - choć na boisku momentami wciąż było widać, że to rywale są zespołem, który lubi grać piłką i cieszy się futbolem, zwłaszcza w pierwszej połowie.

Oglądaliśmy lepszy mecz, ale bramkarze obu drużyn przed przerwą nie mieli zbyt wielu okazji do pokazania fachu. Kiedy nadeszła 55. minuta, Filip Bednarek mógł tylko patrzeć. Hugo Vetlesen dopadł do piłki osiem metrów przed bramką, miał dużo miejsca, ale uderzył nad poprzeczką. Los oddał, co wziął. Tydzień wcześniej podobną sytuację zmarnował Filip Marchwiński.

Ostatnią polską drużyną - jak zauważył statystyk Wojciech Frączek - która wygrała wiosną dwumecz w europejskich pucharach, była Legia Warszawa, która 32 lata temu wyeliminowała Sampdorię Genua w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Teraz Lech stanął przed szansą powtórzenie tamtego wyniku, choć na niższym poziomie, bo Liga Konferencji to tak naprawdę europejska trzecia dywizja.

Udało się, UEFA stworzyła puchar na miarę naszych możliwości. Jedyny gol padł w 63. minucie. Joel Pereira dośrodkował z prawego skrzydła, w polu karnym do piłki dopadł Ishak. Był najsprytniejszy, trafił z bliska. Lech dostał nagrodę, bo w drugiej połowie chętniej nacierał: budował ataki pozycyjne, aktywni byli skrzydłowi. Sam Ishak często rozkładał ręce, domagając się podań jak tlenu.

Lech kolejnego rywala pozna w piątek. Zwycięzcy czwartkowych dwumeczów zmierzą się z drużynami, które jesienią zakończyły rywalizację w grupach na pierwszych miejscach. Wśród potencjalnych przeciwników Kolejorza są Istanbul BB, West Ham United, OGC Nice, AZ Alkmaar, Djurgardens IF, Sivasspor oraz Slovan Bratysława. Mecze 1/8 finału 9 i 16 marca.