Andrzej Iwan. Nie dał sobie rady z życiem

W rodzinnym Krakowie zmarł Andrzej Iwan, 29-krotny reprezentant Polski, uczestnik dwóch mundiali. Miał 63 lata.

Publikacja: 29.12.2022 03:00

Andrzej Iwan (1959–2022)

Andrzej Iwan (1959–2022)

Foto: PAP/Szymon Łaszewski

Gdyby brać pod uwagę tylko piłkarski talent – byłby na samej górze. Niestety, mógłby też napisać polską wersję książki angielskiego gracza Paula Mersona o tym, że nie wszystkim łatwo jest ten dar przełożyć na mądre życie. Jego talent polegał nie tylko na umiejętnościach posługiwania się piłką i strzelaniu bramek. Potrafił przewidzieć, co za chwilę stanie się na boisku i odpowiednio na to zareagować.

Przygniotła go sława, szybko zarobione pieniądze i poczucie, że jako piłkarz wybitny zawsze będzie potrzebny. Niektóre jego decyzje stawały się autodestrukcyjne, aż w końcu okazały się samobójcze. Gdy to zrozumiał, było już za późno.

Czytaj więcej

Nie żyje były reprezentant Polski Andrzej Iwan

Jako junior klubu Wanda Kraków trafił do Wisły. Miał 17 lat, kiedy w maju 1976 roku debiutował w pierwszym zespole „Białej Gwiazdy” w meczu ligowym i 18, kiedy strzelił dla niej pierwszą bramkę.

Takimi osiągnięciami w młodszym wieku mógł się pochwalić jedynie Mieczysław „Messu” Gracz – pierwsza powojenna legenda Wisły. Iwan stał się szybko nową nadzieją klubu.

Wisła lat siedemdziesiątych miała znakomitą drużynę, prawie każdy jej zawodnik grał w reprezentacji Polski. Tercet Kazimierz Kmiecik–Zdzisław Kapka–Marek Kusto to była najlepsza linia ataku w kraju. Bardzo szybko dołączył do nich Iwan. Kiedy w roku 1978 Wisła prowadzona przez trenera Oresta Lenczyka zdobyła tytuł mistrza Polski, był jeszcze juniorem, najmłodszym piłkarzem w klubowej seniorskiej kadrze.

Mieliśmy też innych wybitnie utalentowanych piłkarzy, którzy nigdy nie stali się gwiazdami, choć mieli po temu warunki.

Wiosną tego samego, 1978, był niezastąpionym napastnikiem reprezentacji Polski juniorów, która na boiskach Krakowa i innych miast południowej Polski rozgrywała mecze w Turnieju UEFA. Zawody miały status mistrzostw Europy, Polacy zajęli w nich trzecie miejsce.

Grali wtedy zawodnicy uważani za talenty nie mniejsze od Iwana: Krzysztof Kajrys z Ruchu Chorzów, Joachim Hutka z Górnika Zabrze, Krzysztof Baran z Gwardii Warszawa, Kazimierz Buda ze Stali Mielec. Żaden nie zrobił kariery, a niektórzy miewali problemy życiowe podobne do tych, które przyczyniły się do śmierci Iwana.

Wiosną 1978 roku obciążenie fizyczne, jakie musiał wytrzymać jego organizm, było ogromne. W lidze do końca kwietnia rozgrywał wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty, a trzy dni po zakończeniu rozgrywek wbił na Turnieju UEFA dwie bramki Turcji.

Po nim pojechał od razu na zgrupowanie kadry powołanej przez Jacka Gmocha na mistrzostwa świata w Argentynie. Cała Polska wiedziała, że Andrzej Iwan – najmłodszy uczestnik mundialu – to napastnik, który może zająć miejsce Włodzimierza Lubańskiego czy Andrzeja Szarmacha nie tylko w reprezentacyjnym ataku, ale i w sercach kibiców. 

Tych obciążeń i oczekiwań wobec osiemnastoletniego chłopaka było jednak za wiele i on po ludzku nie dał sobie z tym rady. Bardzo dobrze zarabiał, był niezastąpiony, wszystkie drzwi w Krakowie stały przed nim otworem. Jako zawodnik klubu milicyjnego miał też poczucie bezkarności.

Miarka się przebrała, kiedy w kawiarni nie pierwszy raz przesadził z alkoholem i pobił kelnerkę. Sprawa stała się głośna, nagle zrozumiał, że sława bywa niebezpieczna. Ale nie potrafił sobie z nią poradzić, więc picie weszło mu w krew.

Andrzej był inteligentnym, dobrym człowiekiem, więc koledzy z boiska starali się mu pomóc wyjść z nałogu. Mógł liczyć na przyjaciół z Wisły: Marka Motykę, Adama Nawałkę, Leszka Lipkę.

Motyka był abstynentem, utrzymującym grą w piłkę całą rodzinę. Nawałka zawsze miał klasę, wiedział, czego w życiu chce. Kiedy prowadził Wisłę czy Zagłębie Lubin, dawał Iwanowi pracę jako swojemu asystentowi. Lipka to wspaniały rozgrywający, ulubieniec selekcjonera Ryszarda Kuleszy.

Ich starania niewiele dały, bo nałóg był zawsze silniejszy. Oczywiście Iwan nadal grał, strzelał bramki dla Wisły, Górnika Zabrze i VfL Bochum, bo talentu mu nie ubyło. Ale zdrowia już tak. Osłabiony organizm był mniej odporny na kontuzje.

Jedną z nich odniósł w drugim meczu mundialu w Hiszpanii (1982). Paradoksalnie to przyczyniło się do ostatecznego sukcesu Polaków, bo Antoni Piechniczek zmuszony był przeprowadzić zmiany, które wyszły drużynie na korzyść.

Iwan nie mógł grać, ale nie chciał też wracać do Polski, bojąc się, że to pozbawi go premii za mundial. Nie mając nic do roboty, szukał partnerów do picia i zawsze kogoś znalazł. Wrócił jeszcze do kadry, jednak goli już nie strzelał.

Nie potrafił się odnaleźć jako trener, ale w Polsacie objawił talent komentatora meczów ligowych. Z nałogiem niestety nie zerwał. Alkohol, hazard, sława, pieniądze, depresja – nie dawał sobie z tym wszystkim rady.

Nie tylko on, mieliśmy też innych wybitnie utalentowanych piłkarzy, którzy nigdy nie stali się gwiazdami, choć mieli po temu warunki. Dariusz Marciniak (zmarł w wieku 36 lat), Igor Sypniewski (47) czy Adam Ledwoń (34) to podobnie jak Andrzej Iwan ofiary futbolu.

Gdyby brać pod uwagę tylko piłkarski talent – byłby na samej górze. Niestety, mógłby też napisać polską wersję książki angielskiego gracza Paula Mersona o tym, że nie wszystkim łatwo jest ten dar przełożyć na mądre życie. Jego talent polegał nie tylko na umiejętnościach posługiwania się piłką i strzelaniu bramek. Potrafił przewidzieć, co za chwilę stanie się na boisku i odpowiednio na to zareagować.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liverpool za burtą europejskich pucharów. W grze wciąż trzej Polacy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne