Cristiano Ronaldo: spadająca gwiazda

Powrót do Manchesteru United miał tchnąć w Cristiano Ronaldo nowe życie, ale może się okazać początkiem końca piłkarza, który dzielił tron z Leo Messim.

Publikacja: 27.10.2022 03:00

Cristiano Ronaldo: spadająca gwiazda

Foto: AFP

Ostatnie miesiące są dla Portugalczyka testem cierpliwości i próbą charakteru. Gwiazdor, który przyzwyczaił się do kamer i reflektorów oraz do uwielbienia kibiców, znalazł się na uboczu wielkiego futbolu. Najpierw nerwowo szukał klubu, w którym mógłby realizować swoje marzenie o grze w Lidze Mistrzów, później popadł w konflikt z nowym trenerem Manchesteru United Erikiem ten Hagiem.

Poszło o zachowanie Ronaldo podczas meczu Premier League z Tottenhamem (2:0). Odmówił on wejścia na boisko pod koniec spotkania, ostentacyjnie wstał z ławki rezerwowych i poszedł do szatni jeszcze przed ostatnim gwizdkiem. Klub ukarał go grzywną w wysokości dwóch tygodniówek (ponad 700 tys. funtów), a Ten Hag odsunął od treningów z drużyną i nie zabrał w miniony weekend na wyjazdowy mecz z Chelsea (1:1).

Czytaj więcej

Cristiano na straganie. Portugalczyk szuka sposobu, by wydostać się z Manchesteru

Wydawało się, że może to być koniec jego przygody na Old Trafford, ale Cristiano w rozmowie z trenerem miał okazać skruchę, we wtorek pojawił się z uśmiechem na twarzy na zajęciach i znalazł się w kadrze na czwartkowe spotkanie z Sheriffem Tyraspol w Lidze Europy.

– Wszystko sobie wyjaśniliśmy. To już zamknięty temat – przekonuje Ten Hag, choć jeszcze kilka dni temu relacje między obydwoma panami były chłodne.

Angielskie media szukały mu już nowego pracodawcy, a w obronie Cristiano stanęła nie pierwszy raz jego siostra Katia Aveiro. Jak zwykle w mediach społecznościowych i jak zwykle w sposób kontrowersyjny. Sytuację brata porównała do ukrzyżowania Jezusa, wbiła też szpilę Ten Hagowi, posługując się cytatem z Jose Mourinho: „Jeśli nie jesteś w stanie trenować największych, nie jesteś w stanie trenować nikogo”.

Ofiara własnego sukcesu

Bycie szkoleniowcem Ronaldo i zapanowanie nad ego Portugalczyka – zresztą podobnie jak w przypadku Messiego – to rzeczywiście nie lada wyzwanie. Nawet dla tych, którzy cieszą się autorytetem popartym trofeami. Pep Guardiola wolał nie sprawdzać, czy zdoła ułożyć sobie relacje z Ronaldo, choć na jego transfer miał naciskać właściciel Manchesteru City szejk Mansour – zazdrosny, że katarskim właścicielom Paris Saint-Germain udało się sprowadzić Messiego.

Cristiano stał się ofiarą własnego sukcesu. Lista klubów, między którymi może wybierać, jest bardzo krótka. Po pierwsze dlatego, że musiałby być to zespół ze sportowej i finansowej czołówki, po drugie – nie wszyscy czekają na niego z otwartymi ramionami.

Widać to było już latem, kiedy jego agent, mający potężne wpływy w środowisku Jorge Mendes, próbował wyciągnąć go z Old Trafford. W Bayernie uznali, że nie pasowałby do ich filozofii, w PSG mają już tyle gwiazd, że przyjście kolejnej groziłoby rozsadzeniem i tak już buzującej szatni, w Atletico nie chcieli go kibice.

Real, w którym zapracował na swój sportowy i reklamowy status, szykuje się do pokoleniowej zmiany, poza tym w Madrycie mają już nowego bohatera – zdobywcę Złotej Piłki Karima Benzemę, który wcześniej harował na chwałę Ronaldo. Portugalczyk został więc w Manchesterze i przeżywa trudny czas. Jeden gol w ośmiu meczach Premier League i jedna bramka w czterech spotkaniach Ligi Europy to dla niego frustrujące liczby.

Maszyna NASA

Nic dziwnego, że w tle przewija się wciąż temat powrotu do Sportingu Lizbona czy do włoskiej Serie A – tyle że nie do Juventusu Turyn, lecz do budzącego podziw w całej Europie Napoli Piotra Zielińskiego. Na emeryturę w USA albo na Dalekim Wschodzie (jeden z klubów Arabii Saudyjskiej miał mu oferować 250 mln euro za dwa lata gry) jest jeszcze za wcześnie.

Cristiano nadal jest głodny sukcesów i pewnie motywuje go fakt, że Messi zbliża się do jego strzeleckiego rekordu w Lidze Mistrzów (Argentyńczykowi brakuje już tylko 11 bramek). Można zaryzykować stwierdzenie, że Ronaldo nie zejdzie z wielkiej sceny, dopóki nie zrobi tego dwa lata młodszy Messi. W lutym Portugalczyk będzie obchodził 38. urodziny, ale metryka nie ma nic wspólnego z jego wiekiem metabolicznym. Dzięki surowej diecie, nowatorskim treningom (słynna maszyna NASA – urządzenie składające się z taśmy pozwalającej ćwiczyć w warunkach zmniejszonej grawitacji) i odpowiedniej regeneracji udaje mu się unikać poważnych kontuzji.

Przykład Zlatana Ibrahimovicia pokazuje, że grać w dobrych klubach można również po czterdziestce. Przed Cristiano więc pewnie jeszcze kilka lat występów na wysokim poziomie, choć trzeba przyzwyczajać się do myśli, że idzie zmiana warty. Odzwierciedleniem tego były wyniki Złotej Piłki, zdominowanej dotąd przez Ronaldo i Messiego. Portugalczyk w plebiscycie „France Football” zajął w tym roku dopiero 20. miejsce, Messiego wśród 30 nominowanych w ogóle nie było.

Król eliminacji

Dla Ronaldo jedną z ostatnich okazji do błysku może być nadchodzący mundial w Katarze. Portugalia nie trafiła do zbyt wymagającej grupy. Zagra z Ghaną, Urugwajem i Koreą Południową, a jej największym zmartwieniem będzie to, by na swej drodze uniknąć już w 1/8 finału Brazylii. To runda, którą Portugalczykom w XXI wieku udało się przebrnąć na mundialu tylko raz – w 2006 roku, gdy zajęli czwarte miejsce w Niemczech.

Ronaldo, wówczas 21-letni chłopak, zdobył tam swoją pierwszą bramkę na mistrzostwach świata i wykorzystał decydujący rzut karny w wygranym ćwierćfinale z Anglią. Tych goli w sumie w finałach MŚ nie uzbierał jednak wiele – ledwie siedem w 17 mundialowych spotkaniach. Jak na gracza, który bije wszelkie strzeleckie rekordy, to wynik zadziwiająco mizerny.

Cristiano to król eliminacji. Na ponad połowę jego dorobku w reprezentacji (67 ze 117 trafień) składają się bramki zdobyte w kwalifikacjach mistrzostw świata i Europy. W dużych turniejach błyszczał rzadko. Nawet na wygranym przez Portugalię Euro 2016. Tam jednak, jak na kapitana i lidera przystało, potrafił schować swoje ambicje i pracować dla dobra drużyny, a najlepszym dowodem na to był finał z Francją, kiedy szybko doznał kontuzji i dyrygował kolegami zza linii bocznej.

Co ciekawe, najlepszy pod względem liczb występ zanotował przed rokiem na Euro, gdy zdobył pięć bramek, a asysta w meczu z Niemcami zdecydowała, że to do niego, a nie do Czecha Patrika Schicka, trafił tytuł króla strzelców turnieju. Może więc Cristiano zaskoczy nas raz jeszcze – w Katarze.

Piłka nożna
Zmarł mistrz świata z Niemiec. Grał w słynnym "meczu na wodzie" z Polską
Piłka nożna
Juventus Turyn szuka trenera. Massimiliano Allegri może stracić pracę
Piłka nożna
Ewa Pajor jak Robert Lewandowski. Polka będzie drugą najdroższą piłkarką świata
Piłka nożna
Barcelona bliska wyeliminowania PSG z Ligi Mistrzów. Wystarczy w rewanżu nie przegrać
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny złamał nos i przeszedł operację. Kiedy wróci do gry?