Karim Benzema - nawrócony geniusz

Zdobywca Złotej Piłki Karim Benzema na futbolowy szczyt wchodził krętą drogą. W życiu popełnił mnóstwo błędów, ale przemiana, jaką przeszedł, może być źródłem inspiracji.

Publikacja: 18.10.2022 12:40

Karim Benzema

Karim Benzema

Foto: AFP

Kiedy w poniedziałek wieczorem odbierał w Paryżu nagrodę, pewnie przed oczami miał wszystkie przeszkody, jakie musiał pokonać, by dotrzeć do tego miejsca. Kłopoty z prawem, samochodowe wypadki, afery i seksualne skandale, wyrzucenie z reprezentacji Francji.

To jednak już za nim. Wielki buntownik zmienił się w pokornego przywódcę pracującego na chwałę drużyny. Przemawiając ze sceny Théâtre du Châtelet, nie przypominał piłkarza, który kiedyś swoją butą i arogancją odpychał od siebie ludzi. Gdyby ktoś nie znał jego przeszłości, mógłby raczej pomyśleć, że ma do czynienia z człowiekiem ważącym każde słowo.

– To wielka duma widzieć tę nagrodę przed sobą. Marzyłem o niej od dziecka. Przebyłem długą drogę, by tu dojść. Był taki moment, gdzie nie było mnie we francuskiej kadrze i nie wszystko szło po mojej myśli. Ale nigdy nie przestałem wierzyć – mówił Benzema, oklaskiwany przez publiczność zgromadzoną w paryskim teatrze. – Złota Piłka to wyróżnienie indywidualne, ale postrzegam je jako trofeum drużynowe. Gdyby nie moi koledzy z Realu, nie byłoby mnie tutaj – dodał skromnie.

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Druga szansa Karima Benzemy

Trudne początki w Madrycie

Nagrodę wręczał mu Zinedine Zidane – jego idol, mentor i były trener. Łączą ich wspólne losy. Obaj są potomkami uchodźców z Algierii, w ostatnim ćwierćwieczu tylko oni zdobyli dla Francji Złotą Piłkę (Zizou po triumfie Trójkolorowych w mundialu 1998). Wcześniej dokonali tego Raymond Kopa, Michel Platini i Jean-Pierre Papin.

Zidane już dawno temu poznał się na jego talencie. Rekomendował go do Realu, przekonywał, że Benzema to najlepszy napastnik, jakiego wydała na świat Francja. Niemiecki szkoleniowiec Thomas Tuchel stwierdził kiedyś, że to najbardziej niedoceniany piłkarz na świecie. A trener Realu Carlo Ancelotti zaznaczał, że nie ma drugiego podobnego zawodnika.

Takich osiągnięć jak w ubiegłym sezonie (44 bramki w 46 meczach) Benzema nigdy wcześniej nie miał. To wystarczyło, by zostać królem strzelców Champions League i ligi hiszpańskiej, poprowadzić Real do tytułów zarówno w Europie, jak i na krajowym podwórku. I choć to nie on, lecz Vinicius Junior, strzelił jedynego gola Liverpoolowi w najważniejszym spotkaniu sezonu, bez Benzemy tego finału Ligi Mistrzów by nie było.

Wiosną miał kilka błyskotliwych występów – hat trick w rewanżu 1/8 finału z Paris Saint-Germain, cztery trafienia w ćwierćfinałowym dwumeczu z Chelsea i trzy w półfinałach z Manchesterem City. To prawdopodobnie wtedy zagwarantował sobie Złotą Piłkę.

Dziś jest już legendą Realu, ale początki na Santiago Bernabeu wcale nie wskazywały, że tak się stanie.

Czytaj więcej

Złota Piłka dla Karima Benzemy, Robert Lewandowski dopiero czwarty

– Pamiętam swój pierwszy dzień w Madrycie. Alfredo Di Stefano wyściskał mnie i powiedział, bym po prostu się cieszył, że tu jestem. Nie za dobrze mówiłem wówczas po hiszpańsku, ale pamiętam te słowa i tamten uścisk – wspomina. – Byłem młodym chłopakiem, nie wiedziałem jeszcze, ile znaczy ten klub, ale powtarzałem sobie, że chcę zdobywać trofea i zapaść w pamięć kibicom.

Choć podczas oficjalnej prezentacji ogłosił, że przychodzi do Realu, by zostać najlepszym piłkarzem na świecie, nie przypuszczał, że kiedyś przebije Di Stefano pod względem zdobytych bramek. Strzelił dotąd 328 goli w 615 meczach, niedawno na liście wszech czasów Realu wyprzedził Raula, przed nim jest już tylko absolutny rekordzista – Cristiano Ronaldo (450).

Obaj przybyli do Madrytu w 2009 roku, ale to Portugalczyk był sprowadzany jako pierwszoplanowa gwiazda. Dowodem na to były kwoty transferów. Ronaldo kosztował 94 mln euro, podczas gdy Benzema przychodził z Olympique Lyon za 35 mln. Droższy był także Brazylijczyk Kaka kupiony z Milanu za 67 mln. Francuz miał być trzecim z muszkieterów.

Gra Królewskich opierała się na Cristiano, a Benzema musiał początkowo rywalizować o miejsce w składzie z Raulem i Gonzalo Higuainem. Dość powiedzieć, że jeden z komentatorów gazety „AS” napisał, że oglądając go na boisku, czuje się, jakby pił bezalkoholowy napój.

– Nie gram po to, by dobrze wypadać przed kamerami. Robię to dla drużyny – podkreślał Francuz i dodawał, że przejmuje się tylko opiniami wygłaszanymi przez byłych wybitnych piłkarzy.

Benzema zgodził się pracować na chwałę Ronaldo i poukładał sobie z nim relacje tak, że stali się przyjaciółmi. Nie brak było głosów, że to Portugalczykowi zawdzięcza miejsce w wyjściowej jedenastce.

Toksyczni znajomi

Starszy kolega na pewno był dla niego przewodnikiem, jeśli chodzi o ćwiczenia i dietę (znalazły się w niej m.in. mikroalgi, źródło białka roślinnego). Polecił mu, by zatrudnił osobistego trenera Antonio Pintusa. Benzema zrzucił kilka kilogramów, zadbał o rozwój pozapiłkarski – pływał, trenował kick-boxing, przywiązywał większą wagę do odpoczynku i regeneracji.

„Marca” porównała go kiedyś do włącznika światła, bo był „niezbędny, by błyszczeć mogli Ronaldo i Gareth Bale”. Ta współpraca przynosiła efekty przez dziewięć lat i dała Realowi cztery puchary Ligi Mistrzów.

Czytaj więcej

El Clasico dla Realu. Król Benzema i rozczarowany Lewandowski

Odejście Cristiano miało być końcem epoki, po której Królewskim będzie trudno się pozbierać. Ale po przenosinach Portugalczyka do Juventusu Turyn Benzema wyszedł z jego cienia, wziął na siebie odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Stał się również wzorem dla młodszych kolegów. To wszystko skłoniło dziennikarzy „Marki” do napisania: „Jeśli nie lubicie Benzemy, nie lubicie futbolu”.

Gdyby nie został piłkarzem, jest wielce prawdopodobne, że zszedłby na złą drogę. Urodził się i wychował w rodzinie algierskich imigrantów na przedmieściach Lyonu, w dzieciństwie poznał wiele osób, które później próbowały wykorzystać jego pozycję do swoich ciemnych interesów.

Jednym z nich jest Karim Zenati – bliski przyjaciel, wielokrotnie karany za napady z bronią w ręku czy handel narkotykami. To właśnie on wsadził Benzemę na minę i doprowadził do największego zakrętu w jego karierze.

Chodzi o sprawę szantażowania sekstaśmami Mathieu Valbueny. Zenati był pośrednikiem, namówił Benzemę, by podczas zgrupowania porozmawiał z kolegą z reprezentacji i doradził mu, by zapłacił okup.

Długa banicja

Policja aresztowała ich pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Śledztwo ciągnęło się przez sześć lat. W listopadzie ubiegłego roku Benzema został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i 75 tys. euro grzywny, a Zenati na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu.

To był wizerunkowy cios, ale dużo bardziej uciążliwe okazały się konsekwencje sportowe. Koło nosa przeszły Benzemie dwa turnieje, na których Francuzi zdobyli medale, organizowane przed własną publicznością Euro 2016, gdzie dotarli do finału, oraz wygrany mundial w Rosji.

– Nie nadrobię już straconego czasu. Wiem, ile z tego powodu straciłem – przyznał w rozmowie z „L’Equipe”, choć wcześniej starał się przekonywać, że nie oddałby żadnego z pucharów Champions League za złoto mundialu. Znajomości z Zenatim jednak się nie wyparł. Odwiedzał go w więzieniu, zatrudnił w swojej firmie. Opowiadał, że robił wszystko, by wyciągnąć go ze świata przestępczego.

Afera z szantażowaniem Valbueny podzieliła Francuzów. Premier Manuel Valls i minister sportu Patrick Kanner podkreślali, że wielki sportowiec musi być wzorem dla młodzieży i nie powinien zakładać koszulki reprezentacji, jeśli ciągnie się za nim kryminalna przeszłość. A to nie był pierwszy wyskok Benzemy.

Kilka lat wcześniej razem z Franckiem Riberym został oskarżony o korzystanie z usług nieletniej prostytutki. Sąd orzekł jednak, że obaj piłkarze nie byli świadomi, ile lat ma dziewczyna i w 2014 roku oczyszczono ich z zarzutów.

Selekcjoner Didier Deschamps, który długo przymykał oko na wybryki Benzemy, po skandalu z sekstaśmą zapowiedział, że dopóki będzie stał na czele kadry, powołania mu nie wyśle. Piłkarz w odwecie oskarżał trenera o rasizm, sugerując, że uległ ksenofobicznym nastrojom i pomija go ze względu na arabskie korzenie. Postawił się w roli ofiary, chociaż Francja to najbardziej kosmopolityczna reprezentacja – prawdziwy tygiel narodowości i religijnych wyznań, w dużej części potomkowie przybyszów z Afryki.

Benzema i francuska kadra to od początku była miłość trudna. Na mistrzostwa świata w RPA (2010) Raymond Domenech nie zabrał go ze względu na słabą formę. Ale to oficjalna wersja, bo kilka tygodni przed turniejem wybuchła wspomniana afera z nieletnią prostytutką. Na pierwszy i jak dotąd swój jedyny mundial poleciał cztery lata później do Brazylii. Francuzi dotarli do ćwierćfinału, ale Benzemie wytykano, że na zgrupowania przyjeżdża z przymusu, a przed meczami nie śpiewa „Marsylianki”.

„ Słyszałem, jak ludzie mówili, że nie chcę grać dla Francji. To nieprawda. Jestem szczęśliwy i pragnę zdobywać z tym zespołem trofea – zaznaczał jednak piłkarz.

Pojednanie

Deschamps obawiał się, że powrót syna marnotrawnego może rozbić zespół, a piłkarz pod wpływem emocji apelował, by pozwolono mu grać dla innej reprezentacji, na przykład Algierii lub Hiszpanii. Mówił też, że sam zdecyduje, kiedy pożegna się z drużyną narodową.

Przed rokiem w końcu doszło do przełomu i pojednania. Deschamps ugiął się pod naporem opinii publicznej i wziął go na Euro. Francja odpadła już w 1/8 finału, ale Benzema zdobył cztery bramki i był najlepszym strzelcem Trójkolorowych.

Z Realem wygrał wszystko, z reprezentacją tylko zeszłoroczną Ligę Narodów (z kadrą do lat 17 sięgnął po mistrzostwo Europy). Zbliżający się mundial w Katarze będzie więc dla niego świetną okazją do podreperowania CV. Motywacji mu nie zabraknie, tym bardziej że dzień po finale skończy 35 lat. Gdyby Francuzi obronili tytuł, miałby co świętować z kolegami.

Real, nie zważając na metrykę swego gwiazdora, już szykuje dla niego nową umowę. Ma obowiązywać do 2024 roku. Może więc zobaczymy go jeszcze w koszulce z kogutem na niemieckim Euro.

Ale teraz najważniejszy jest mundial i realizacja ostatniego niespełnionego marzenia. Benzemy.

Kiedy w poniedziałek wieczorem odbierał w Paryżu nagrodę, pewnie przed oczami miał wszystkie przeszkody, jakie musiał pokonać, by dotrzeć do tego miejsca. Kłopoty z prawem, samochodowe wypadki, afery i seksualne skandale, wyrzucenie z reprezentacji Francji.

To jednak już za nim. Wielki buntownik zmienił się w pokornego przywódcę pracującego na chwałę drużyny. Przemawiając ze sceny Théâtre du Châtelet, nie przypominał piłkarza, który kiedyś swoją butą i arogancją odpychał od siebie ludzi. Gdyby ktoś nie znał jego przeszłości, mógłby raczej pomyśleć, że ma do czynienia z człowiekiem ważącym każde słowo.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liverpool za burtą europejskich pucharów. W grze wciąż trzej Polacy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne