O tym, że reprezentacja Polski znajdzie się w pierwszym koszyku, wiemy od niedzieli. Drużyna Czesława Michniewicza zawdzięcza to wygranej z Walią w Cardiff i korzystnym wynikom innych meczów. Po wtorkowych spotkaniach Ligi Narodów poznaliśmy ostateczny podział na koszyki. Kibice i eksperci mogli więc zacząć ulubioną zabawę w układanie grupy marzeń i śmierci.
Polacy unikną na pewno m.in. Chorwatów, Włochów, Hiszpanów i Holendrów, którzy zagrają w turnieju finałowym Ligi Narodów.
Jeśli dopisze nam szczęście, możemy zmierzyć się z Finlandią, Armenią, Wyspami Owczymi i Gibraltarem. Jeśli będziemy mieli pecha, możemy wpaść na Anglików lub Francuzów, którzy w Katarze będą bronić tytułu mistrzów świata, Szwedów, z którymi wygraliśmy baraż o mundial, oraz groźnych Turków i Słowaków, z którymi doznaliśmy porażki na ubiegłorocznym Euro.
Niezależnie od tego, na kogo trafią Polacy, awans będzie obowiązkiem. Turniej został tak rozbudowany przez szefów europejskiej federacji (UEFA), że od 2016 roku bierze w nim udział prawie połowa zespołów z kontynentu. Brak kwalifikacji byłby w tej sytuacji katastrofą.
Bezpośredni awans na Euro wywalczą po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy. Ostatnią szansą na zdobycie przepustki na mistrzostwa będą dwustopniowe baraże zaplanowane na marzec 2024 roku.