– Robert to urodzony przywódca i zwycięzca. Jest dla nas punktem odniesienia. Wspaniale, że mamy go w drużynie – przyznał Xavi po wyjazdowej wygranej 3:0 z Sevillą.

Trener Barcelony nie szczędzi Polakowi pochwał. Nic dziwnego, skoro w XXI wieku tylko dwóch innych zawodników zdobyło pięć bramek w czterech pierwszych meczach w lidze hiszpańskiej. Byli to Cristiano Ronaldo (Real, 2009 r.) i Radamel Falcao (Atletico, 2011 r.).

Czytaj więcej

Ekstraklasa: Lech kontynuuje wspinaczkę

Ten bilans mógł być jeszcze lepszy, bo spotkanie z Sevillą Lewandowski miał szansę skończyć nawet z hat trickiem. Strzelił jednego, za to efektownego gola (przyjął piłkę i uderzył z powietrza), i dopisał zespół z Andaluzji na listę swoich ofiar. Wcześniej ani w barwach Borussii Dortmund, ani Bayernu nie potrafił znaleźć sposobu na bramkarzy Sevilli w europejskich pucharach, choć miał na to pięć okazji.

„Może już patrzeć we wsteczne lusterko” – napisał kataloński dziennik „Mundo Deportivo”, komentując wyścig o koronę króla strzelców. Polski as zostawił w tyle Karima Benzemę, który w ten weekend nie powiększył swojego dorobku (Real wygrał z Betisem 2:1) i wciąż ma trzy bramki.

I choć Lewandowskiemu kroku dotrzymuje Iago Aspas z Celty Vigo, wicekról ubiegłego sezonu, to jednak Benzema uważany jest za najgroźniejszego konkurenta Polaka. A były gwiazdor futbolu, dziś telewizyjny ekspert Gary Lineker przekonuje nawet, że będzie zaskoczony, jeśli Lewandowski nie strzeli więcej goli od Francuza.

Ciekawe, co miałby do powiedzenia o Arkadiuszu Miliku, który po przeprowadzce z Marsylii do Turynu przeżywa renesans formy. Włoskie powietrze najwyraźniej mu służy. W sobotę po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie Juventusu i już dziewięć minut później cieszył się z drugiej bramki po powrocie do Serie A – w wyjazdowym spotkaniu z Fiorentiną (1:1). Zdobył ją w nietypowych okolicznościach, po zagraniu Filipa Kosticia wepchnął piłkę do siatki brzuchem.

Czytaj więcej

Ucieczka last minute. Transfery kadrowiczów przed mundialem

Akcje Milika rosną, w najbliższych tygodniach może otrzymywać więcej szans, bo rusza Liga Mistrzów. Massimiliano Allegri nie ukrywał, że nie wystawił w ataku Dusana Vlahovicia, bo oszczędzał go na wtorkowy mecz z Paris-Saint Germain.

– Planowałem wpuścić go po przerwie, ale musiałem dokonać innych zmian. Czułem też, że Milik może nam pomóc – tłumaczył trener Juve.

Wojciech Szczęsny leczy uraz, ale pod koniec spotkania we Florencji w zespole gospodarzy pojawił się inny kadrowicz – Szymon Żurkowski. Dziś we Włoszech prawie w każdym meczu gra jakiś reprezentant Polski. W niedzielnym spotkaniu Spezii z Bologną (2:2) było ich aż czterech – bramkarze Bartłomiej Drągowski i Łukasz Skorupski oraz obrońcy Jakub Kiwior i Arkadiusz Reca.

Piotr Zieliński przyczynił się do zwycięstwa Napoli (2:1 nad Lazio), notując już trzecią asystę w sezonie. Może w poniedziałek zobaczymy na boisku Krzysztofa Piątka, wypożyczonego w ostatnich dniach z Herthy Berlin do Salernitany. – Byłem tu w zeszłym roku z Fiorentiną. Kibice są niesamowici. Chcę poczuć tę atmosferę ponownie, gdy zagramy z Empoli – mówi polski napastnik.

Jednym z największych wygranych letniego okna transferowego jest Sebastian Szymański. Wydostał się z Rosji, a w Holandii zbiera znakomite recenzje. Ma już dwa gole i trzy asysty. W sobotę został bohaterem meczu z Go Ahead Eagles. Feyenoord zwyciężył 4:3, a Polak popisał się efektownym trafieniem z dystansu.