Liga Europy: Za Rangersami nawet na koniec świata

Nawet 100 tysięcy kibiców z Glasgow miało przyjechać do Sewilli na środowy finał Ligi Europy, by dopingować Rangersów w meczu z Eintrachtem Frankfurt.

Publikacja: 18.05.2022 13:23

Stadion w Sewilli, na którym rozegrany zostanie finał Ligi Europy

Stadion w Sewilli, na którym rozegrany zostanie finał Ligi Europy

Foto: AFP

Siedzenie na kanapie nie jest w ich stylu. W czasach, gdy futbol zamienił się w telewizyjny spektakl, a mecze ulubionej drużyny – dzięki rosnącej liczbie platform satelitarnych i streamingowych – są na wyciągnięcie pilota, oni wolą podróżować za swoimi piłkarzami.

To już szkocka tradycja. W 2008 roku do Manchesteru, gdzie odbywał się finał Pucharu UEFA, pojechało 200 tys. fanów Rangers. Do dziś tamten wyjazd kibiców uznawany jest za światowy rekord.

Jeden z kibiców przyleciał z Sydney - przez Dubaj do Glasgow, następnie do Lizbony

Mają sympatyków nie tylko w Szkocji (nie brakuje ich także w Polsce). Kiedy grają Old Firm Derby z Celtikiem, z Belfastu i Dublina płyną promy wypełnione do ostatniego miejsca, a przewoźnicy muszą uruchamiać dodatkowe połączenia.

Czytaj więcej

Europejskie puchary: Jeden Polak w finale

Przyjechali z całego świata, nie tylko ze Szkocji. BBC pisze, że jeden z kibiców przyleciał z Sydney - przez Dubaj do Glasgow, następnie do Lizbony. Resztę drogi pokonał autem. Przemierzył tysiące kilometrów, choć nie miał pewności, że zdobędzie bilet i dostanie się na stadion. Pewne małżeństwo, by dotrzeć do Sewilli, wypożyczyło kamper. Dla nich ta wycieczka to prezent na 20. rocznicę ślubu.

Mecze te nazywane są świętą wojną, bo Rangersi to klub protestantów i unionistów, czyli zwolenników Wielkiej Brytanii i rodziny królewskiej, a Celtic – katolickiej, irlandzkiej diaspory.

Z Rangers kibice zawsze byli na dobre i na złe. Nie odwrócili się od klubu, nawet kiedy zbankrutował i w 2012 roku został karnie zdegradowany do czwartej ligi. Gdy spotkania z Celtikiem zastępowała rywalizacja z zespołami ze szkockich wiosek, na stadion Ibrox wciąż przychodziło po kilkadziesiąt tysięcy osób. Razem z piłkarzami uczestniczyli w mozolnym powrocie na szczyt i po dziesięciu latach mieli swoje wielkie święto.

W tym sezonie jeździli już m.in. do Lyonu, Dortmundu, Belgradu i Lipska. Nie mogło ich więc zabraknąć w Sewilli. Choć UEFA apelowała, by nie przyjeżdżać do Hiszpanii bez biletów (z Frankfurtu miało przybyć 50 tys. kibiców Eintrachtu), choć stadion Ramon Sanchez Pizjuan może pomieścić tylko 40 tys. widzów (obydwu klubom przydzielono po około 10 tys. miejsc), a strefy kibiców przygotowane na innym z obiektów w Sewilli – La Cartuja – mogły przyjąć po 20 tys. osób., oni wsiedli do samolotów i aut, wierząc, że może to być ich przygoda życia i po latach będą mieli co opowiadać wnukom.

Wiedzieli, że taka okazja może się prędko nie powtórzyć. Poprzedni sukces Rangersów pamiętają tylko najstarsi Szkoci. Równo 50 lat temu zespół triumfował w nieistniejących już rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów. To było pierwsze i jak dotąd jedyne europejskie trofeum.

Tamten finał też gościła Hiszpania – gospodarzem była Barcelona. Może to myślenie magiczne sprawiło, że do Sewilli Szkoci przyjechali ze wszystkich zakątków świata. Pojedynczo lub całymi rodzinami.

BBC przytacza historię Dereka MacDougalla, który przyleciał z Sydney – przez Dubaj do Glasgow, następnie do Lizbony. Resztę drogi pokonał autem. Przemierzył tysiące kilometrów, choć nie miał pewności, że zdobędzie bilet i dostanie się na stadion.

Państwo McInally przybyli, by świętować 20. rocznicę ślubu. Na cztery noce wypożyczyli kamper. Darren Lee, który od 35 lat jeździ za drużyną, zabrał do Hiszpanii swojego syna.

– To bez wątpienia największy moment w naszym życiu. Powiedziałem żonie, że jeśli wygramy, będzie to lepsze niż dzień ślubu. Nie mogę się doczekać. Po raz pierwszy zobaczymy słońce. Czuję się jak dziecko w Wigilię – opowiadał pan Lee, czekając na wymarzony prezent.

Siedzenie na kanapie nie jest w ich stylu. W czasach, gdy futbol zamienił się w telewizyjny spektakl, a mecze ulubionej drużyny – dzięki rosnącej liczbie platform satelitarnych i streamingowych – są na wyciągnięcie pilota, oni wolą podróżować za swoimi piłkarzami.

To już szkocka tradycja. W 2008 roku do Manchesteru, gdzie odbywał się finał Pucharu UEFA, pojechało 200 tys. fanów Rangers. Do dziś tamten wyjazd kibiców uznawany jest za światowy rekord.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"