Półfinały to już etap, gdzie drużyny rzadko pozwalają sobie na otwartą ofensywną grę. Wielu boi się odkryć, dominuje futbol wyrachowany i oszczędny. Tym bardziej to, co pokazali w Manchesterze zawodnicy Pepa Guardioli i Carlo Ancelottiego, zasługuje na słowa uznania.
Siedem bramek (dopiero po raz trzeci w historii meczów półfinałowych), szybkie tempo, porywające akcje, a całość zwieńczona pięknym trafieniem Karima Benzemy z rzutu karnego. Francuz znów udowodnił, że graczem jest nietuzinkowym.
Parę dni wcześniej w spotkaniu ligowym z Osasuną Pampeluna zmarnował dwie jedenastki w odstępie kilku minut (od początku roku już w sumie cztery), ale nie zawahał się podejść do piłki i choć kibice próbowali go zdekoncentrować, świecąc w twarz laserami, z zimną krwią strzelił w stylu Panenki.
To był jego 14. gol w tym sezonie, wyprzedził w klasyfikacji Roberta Lewandowskiego, praktycznie zagwarantował sobie tytuł króla strzelców i ustawił na pole position w gronie faworytów do Złotej Piłki „France Football”.
– Tak blisko zdobycia tej nagrody jeszcze nie byłem – przyznał niedawno w rozmowie z ESPN. – Nie ma słów, by opisać, co on wyprawia na boisku – mówi jego partner z ataku Brazylijczyk Vinicius Junior.