To miał być pokaz bezkompromisowego, ofensywnego futbolu. I był. Nikt, kto przyszedł na stadion Etihad lub przynajmniej usiadł przed telewizorem, nie miał prawa narzekać. Było szybkie tempo, efektowne akcje, były błędy obrońców, sporo bramek i piękny rzut karny.
City już po kilkudziesięciu sekundach wyszli na prowadzenie. Riyad Mahrez dośrodkował w pole karne, a pozostawiony bez opieki Kevin De Bruyne pokonał z bliska strzałem głową Thibauta Courtoisa.
Belgijski bramkarz mógł mieć pretensje do swoich kolegów z obrony, którzy zostawiali rywalom mnóstwo wolnego miejsca. Jeszcze większe, gdy niespełna dziesięć minut później David Alaba dał się ograć Gabrielowi Jesusowi, a Brazylijczyk po podaniu De Bruyne odwrócił się z piłką i trafił na 2:0.
Czytaj więcej
Villarreal, mały klub spod Walencji, wyrzucił już z Ligi Mistrzów Juventus i Bayern, ale nie przestaje marzyć. Teraz chce pokonać kolejną z potęg – Liverpool.
Defensywa Realu nie radziła sobie z wysokim pressingiem gospodarzy i ich szybkimi atakami. Prawie każde wejście w pole karne wzbudzało alarm. Już po pół godzinie gry City mogli prowadzić nawet czterema golami.