Bayern podejmuje Borussię, ale Der Klassiker stracił dawny blask. Bawarczycy mają nad rywalem 9 pkt przewagi, zwycięstwo zagwarantuje im tytuł. To będzie dla nich praktycznie koniec sezonu, bo odpadli już z pozostałych rozgrywek.
Mistrzostwo jest dla Bayernu rutyną, więc pierwszy rok pracy trenera Juliana Nagelsmanna trudno uznać za sukces. Cieniem na sezonie kładzie się porażka z Villarrealem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Niewykluczone, że to wynik, który niebawem stanie się dla Bawarczyków nową codziennością.
Klub z Monachium zaczyna przegrywać finansowy wyścig. Bayern to przedsiębiorstwo - nie może żyć na kredyt, nie ma finansowej kroplówki od bogatego wujka z Zatoki Perskiej ani dostępu do sterydów rekordowego kontraktu telewizyjnego Premier League.
Kryzys przywództwa
Konkurencyjność mistrzów Niemiec spada, bo klub nie wydaje więcej, niż zarabia. Bawarczycy w sezonie 2020/21, kiedy koronawirus zamknął Allianz Arenę, wygenerowali niecałe 2 mln euro zysku. Czasy, kiedy płacili Atletico Madryt 80 mln euro za Lucasa Hernandeza, to odległa przeszłość.
Bawarczycy cenią trzeźwość transferową. „CIES Football Observatory” policzył, że od 2012 r. wydali na piłkarzy tylko 363 mln euro więcej, niż zarobili. To trzy razy mniej niż Manchester United, Manchester City czy Paris-Saint Germain. Więcej inwestowały nawet West Ham United i Aston Villa.