Bądźmy szczerzy, teoretyczne szanse na pokonanie Rosji w Moskwie, a potem drugiego przeciwnika nie były zbyt wysokie, cieszmy się więc z awansu, bo te pieniądze jakby spadły z nieba. W dodatku po grze na mundialu znacznie ich przybędzie. Czy myślał pan o inwestycjach, które w związku z tym PZPN mógłby rozpocząć?
Na razie jesteśmy skoncentrowani na udziale w turnieju finałowym mistrzostw świata. FIFA w znacznym stopniu pokrywa finalistom koszty uczestnictwa, ale zanim otrzymamy dodatkowe 9 milionów dolarów za trzy mecze w grupie, trzeba będzie wydawać pieniądze na przygotowania. Czekają nas mecze kontrolne, związane z nimi wyjazdy, czartery, analiza rywali. To wszystko kosztuje. Obliczyliśmy, że 50 pokoi hotelowych, które przeznaczone są dla ekipy sportowej i za które płaci FIFA, to za mało. Będziemy musieli wynająć kilka dodatkowych. Do Kataru poleci przecież nie tylko kadra i sztab, ale osoby z PZPN, które będą tam pracować, oraz sponsorzy.
Sousa sam pozbawił się wysokiej premii
Cezary Kulesza, prezes PZPN
To zrozumiałe. Ale czy pozostanie w PZPN coś po udziale Polaków w mistrzostwach świata? Jakaś baza hotelowo-szkoleniowa, z której będą mogły korzystać reprezentacje, własna siedziba PZPN? Po poprzednich awansach o tym się mówiło, ale żaden prezes nie wprowadził planów w czyn...
Za wcześnie na takie deklaracje. Pochopnie wydawać nie będziemy. O tym, co robić dalej, zadecydujemy na posiedzeniach zarządu. Ale oczywiście nie chcemy tych pieniędzy chować w skarpetę. Związek jest w dobrej sytuacji finansowej, a będzie w jeszcze lepszej. Musi jednak mieć coś w rodzaju rezerwy. Przeznaczamy przecież wiele na bieżące potrzeby.
Czy budżet PZPN nadal wynosi około 300 milionów złotych?