„Sen o Warszawie” po ukraińsku

Dynamo Kijów pokonało grającą w rezerwowym składzie Legię 3:1. Najważniejsze w tym wszystkim był apel o pokój i pieniądze, które udało się zebrać dla poszkodowanych przez wojnę.

Publikacja: 13.04.2022 14:43

„Sen o Warszawie” po ukraińsku

Foto: PAP/Leszek Szymański

To był wyjątkowy mecz i chyba takiego kibice w stolicy nie pamiętają. Stadion przy Łazienkowskiej był głośny i rozświetlony, jak zawsze, kiedy gra Legia, ale ożywiał się najbardziej, kiedy groźne sytuacje stwarzali goście z Ukrainy. Dla odmiany trybuny milczały, kiedy przed pierwszym gwizdkiem z głośników płynął „Sen o Warszawie”, a później spiker po ukraińsku wyjaśniał, co to za piosenka. Na trybunach i pod stadionem dominował język ukraiński. Nie miał jej w dodatku kto śpiewać, bo najbardziej zagorzali kibice zbojkotowali mecz, oskarżając właścicieli klubu o prorosyjskie sympatie.

Byli starsi i młodsi kibice, wielu w narodowych, niebiesko-żółtych barwach. Może jeszcze wrócą na Łazienkowską, bo na pewno przez jakiś czas jeszcze w Warszawie zostaną, a im więcej czasu tutaj spędzą, tym bardziej będą próbowali żyć normalnie. Dla nich to było ważne doświadczenie - na 90 minut mieli szansę zapomnieć o wojnie.

Czytaj więcej

Legia Warszawa – Dynamo Kijów: Trochę radości w wojnę

Gdyby nie wojna, piłkarze Dynama na pewno nie przyjechaliby w kwietniu do Warszawy. Nie mogą grać na Ukrainie, więc jeżdżą po Europie, rozgrywając mecze, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc uchodźcom. Spotkanie z Legią było pierwsze. Ważniejsze od tego, co działo się na boisku było przesłanie „Nigdy więcej wojny” i zebrane pieniądze. Przed pierwszym gwizdkiem wystąpiły gwiazdy ukraińskiej sceny muzycznej, a chór w ludowych strojach wykonał hymny polski i ukraiński. Chwilę potem piłkarze zaczęli grać i od razu dało się zauważyć, po czyjej stronie są większe umiejętności. Minęły ledwie trzy minuty, a Witalij Bujalski pokonał Macieja Kikolskiego.

Pewnym usprawiedliwieniem dla Legii na pewno było to, że drużyna grała w rezerwowym składzie. Trener Aleksandar Vuković zapowiadał, że da szansę rezerwowym, więc parę środkowych obrońców tworzyli Mateusz Hołownia i Joel Abu Hanna, którzy nigdy w takim zestawieniu nie występowali. Kapitanem był Ukrainiec Ihor Charatin, który w meczach ligowych rzadko wstaje z ławki rezerwowych. Na lewym skrzydle biegał Benjamin Verbić, który jesienią grał w Dynamie, a wiosnę spędza w Legii. Słoweniec bardzo mocno przeżywa to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą i już wcześniej wspierał Ukraińców.

Po przerwie Verbić założył białą koszulkę Dynama i przez kilkanaście minut wspierał dawnych kolegów. Nie zabrakło też Tomasza Kędziory, który przyjechał prosto z Poznania po treningu Lecha i wszedł na ostatnie 20 minut meczu. Na szczęście gra toczyła się w przyjaznej atmosferze i wszyscy skończyli spotkanie bez urazów, bo przecież nie zwycięstwo w tym meczu było najważniejsze.

- Chcę podziękować wszystkim, którzy wsparli ideę tego spotkania. Bardzo ciężko wyrazić uczucia, które mi towarzyszyły. Strzeliłem dwa gole, ale nie bardzo było jak się z tego cieszyć. Doping kibiców, krzyczących "Dynamo" powodował u mnie ciarki. Dzięki temu czuliśmy się pewni siebie, bezpieczni. Szczerze dziękuję kibicom Legii za wsparcie i klubowi za organizację tego meczu – mówił po spotkaniu napastnik Artem Besedin.

Vuković żartował, że jego piłkarze czuli się, jakby grali na wyjeździe, bo na trybunach mało kto ich dopingował.

Teraz piłkarze Dynama lecą do Stambułu, gdzie zagrają mecz z Galatasaray. W planach mają jeszcze Mecze o Pokój z Borussią w Dortmundzie i w Zagrzebiu z tamtejszym Dinamem.

To był wyjątkowy mecz i chyba takiego kibice w stolicy nie pamiętają. Stadion przy Łazienkowskiej był głośny i rozświetlony, jak zawsze, kiedy gra Legia, ale ożywiał się najbardziej, kiedy groźne sytuacje stwarzali goście z Ukrainy. Dla odmiany trybuny milczały, kiedy przed pierwszym gwizdkiem z głośników płynął „Sen o Warszawie”, a później spiker po ukraińsku wyjaśniał, co to za piosenka. Na trybunach i pod stadionem dominował język ukraiński. Nie miał jej w dodatku kto śpiewać, bo najbardziej zagorzali kibice zbojkotowali mecz, oskarżając właścicieli klubu o prorosyjskie sympatie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Euro 2024. Wiemy, gdzie i kiedy reprezentacja Polski zagra przed turniejem
Piłka nożna
Piłkarskie klasyki w Wielkanoc: City-Arsenal, Bayern-Borussia i OM-PSG
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani