Czy fakt, że gramy na swoim stadionie, rzeczywiście może być atutem?
Ogromnym. To jest jednak Stadion Śląski. Wprawdzie nie ten stary, 100-tysięczny, ale jednak prawie ten sam. Już w czasach, kiedy moja reprezentacja tam grała, był mniejszy. Ale kiedy trybuny rykną, piłkarze na boisku to czują. To ich niesie, daje przewagę. Nasz mecz z Norwegią, decydujący o awansie na mundial 2002 i wygrany 3:0, stanowił klasyczny przykład symbiozy między piłkarzami a trybunami. Graliśmy wszyscy razem.
Czytaj więcej
Czesław Michniewicz w meczu ze Szkocją oszczędził Roberta Lewandowskiego, ale kontuzji doznali Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik. We wtorek w Chorzowie gra o mundial ze Szwecją.
Podobno w pierwszym meczu Norwegowie też chcieli wykorzystać fakt, że są gospodarzami...
My o nich wiedzieliśmy wszystko. Kto z kim lubi grać, kto się z kim kłóci, jakie zmiany przeprowadza trener. Nie przewidzieliśmy tylko, że w Oslo zastaniemy zmrożone boisko. Norwegowie wysypali na nie piach, zmniejszając przy okazji jego szerokość o 1,5 metra z każdej strony. Ograniczyli w ten sposób możliwości naszych ataków ze skrzydeł. Ja już dawno się nauczyłem, że futbol nawet na najwyższym poziomie polega na tym, kto kogo przechytrzy. Delikatnie mówiąc. Bo bardziej pasuje słowo oszuka.